piątek, 29 marca 2019

Gwiazdy Spadają tylko o Północy - rozdział 10

„Ta decyzja była podjęta dość lekkomyślnie, ale mimo to nie mam zamiaru zmieniać zdania."
~Liv

Wyjaśnił im wszystko od samego początku. Natłok informacji sprawiał, że nie byli w stanie tego przyswoić na tyle, aby jakkolwiek odpowiedzieć. Podziemny kompleks będący schronieniem dla rebeliantów był jedynie wierzchołkiem góry lodowej, którą zapewne była pięć razy większa niż ta, z którą zderzył się słynny Titanic. Sam plan porwania pałacowej wyroczni, czy może raczej przyszłej królowej Andromedy będącej potomkinią pierwszych władców brzmiał jak opowieści szaleńca, jednak próba obalenia rządów jej dwóch braci za pomocą usilnego spełnienia przepowiedni zakrawała o absurd.
Patrzyli na niego, jakby oszalał, jakby proponował im skok spadochronowy bez zabezpieczenia. Właściwie to, co im zaoferował, było równie, a może nawet bardziej, niebezpieczne, w końcu śmierć wynikająca z gwałtownego uderzenia o podłoże była mniej bolesna i upokarzająca niż możliwość zawiśnięcia na szafocie, aby powoli i boleśnie wyzionąć ducha na oczach wszystkich. Z drugiej jednak strony istniał cień szansy, że gdyby ich zamierzenia odniosły sukces, ogrzewaliby się w blasku chwały ciesząc się upragnioną wolnością. Obie te wizje wydawały się równie realne, więc podjęcie właściwej decyzji nie należało do zadań prostych.
Dwójka ze zgromadzonych tam nastolatków patrzyła na Aleca z niemałym szokiem, ze zgoła innych powodów. Wtajemniczanie osób postronnych w tak ważne dla nich plany było skrajnie nieodpowiedzialne, jednak obydwoje nie tracili nadziei, że za postępowaniem mężczyzny kryje się jakieś drugie dno. Loretta rzuciła Leviemu zaniepokojone spojrzenie, lecz gdy ten nie zareagował, trąciła go kolanem, na co on jedynie dyskretnie pokręcił głową. Doskonale wiedziała, że sama wykonała dość niebezpieczne posunięcie, wtajemniczając ich w samo istnienie ukrywającej się społeczności, nie spodziewała się jednak, że ktoś starszy i o wiele bardziej doświadczony wykaże się większą lekkomyślnością, czy jak ona wolała to nazywać, skłonnością do ryzyka od niej.
– Ogólnie rzecz biorąc – Gloria przerwała panującą od dłuższej chwili ciszę – mamy dołączyć do rebelii nie mając tak naprawdę możliwości wyboru?
– Oczywiście, że macie wybór – odpowiedział łagodnie Alec – jednak odpowiedź przecząca będzie za sobą niosła dość nieprzyjemne konsekwencje.
Lotta zaczęła się zastanawiać, jakie konsekwencje ma na myśli mężczyzna, skoro nie pozwolić zrobić im fizycznej krzywdy, lecz nie miała zamiaru dać po dobie poznać, że nie wie, do czego zmierza ta rozmowa. Levi, który jak dotąd był równie zaniepokojony co młoda rebeliantka, odetchnął z ulgą, domyślając się co jego wujek ma zamiar uczynić, choć nie podobało mu się, w jakim kierunku to zmierza.
– Czyli inaczej ujmując, zabijecie nas – prychnęła Holly, której głos wciąż był odrobinę zachrypnięty.
– Śmierć zdrajców jest korzystna dla ludzkości – mruknęła młoda rebeliantka, której uwagi nikt nie usłyszał bądź postanowił nie komentować.
– Nie, wtedy wyczyścimy wam pamięć.
– W takim razie jeżeli mam wybór, to nie mam zamiaru brać w tym udziału – oznajmiła dziewczyna, wyraźnie uradowana, że może zakończyć tę bezsensowną dyskusję i już nigdy nie wracać do tych jak mogło się zdawać utopijnych wizji.
– Chwileczkę to nie takie proste – powstrzymał ją Alec. – Oczywiście możemy wymazać wam pamięć, jeżeli nie macie zamiaru dołączyć to absolutnie logiczne, w końcu odczuwacie strach przed nieznanym i przed tym, że możecie zostać ukarani, za udział w zakazanych przedsięwzięciach, ale czy jesteście gotowi na to, aby zapomnieć o sobie nawzajem?
Holly, Liv, Gloria, Gilbert i Oliver spojrzeli na Gallaghera z zaskoczeniem. Czy istniało jakieś logiczne wytłumaczenie, dlaczego mieliby zapominać aż tak wiele?
– Dlaczego? – zapytała Liv, która po wyjaśnieniach mężczyzny zaczynała żałować, że ostatnimi czasy był zbyt dociekliwa.
– Cóż, jeżeli, któreś z was się zdecyduje a z tego, co wiem to ty sama zadeklarowałaś już swoje dołączenie do nas to inni nie mogą zacząć się czegokolwiek domyślać inaczej traci to sens.
– Przecież Levi ukrywał to wszystko od lat – oburzyła się Gloria – poradził sobie jako dziecko, więc dlaczego my mielibyśmy nie dać sobie rady?
– Może dlatego, że ja tu mieszkam, a wy musielibyście tu przychodzić – odparł chłopak. – Pomyśl, praktycznie nigdy nie przychodziliście do mojego domu, więc nagły wzrost liczby waszych odwiedzin wzbudziłby pewne zainteresowanie. Biorąc pod uwagę pesymistyczny scenariusz, jedno z was zacząłby węszyć, a to oczywiście mija się z celem.
– A nagła utrata pamięci nie jest podejrzana?
– Zapewne stwierdzono by wtedy jakieś zaburzenia i wysłano na sesję do niekompetentnego terapeuty, który bardziej użalałby się nad sobą niż nad wami – skwitowała Lotta. – Ostatecznie zostalibyście wywiezieni do jakiegoś ośrodka dla psychicznie chorych.
– Nie brzmi to przekonującą – mruknął Oliver.
– To ma być korzystne dla nas, a nie dla was – prychnęła.
– Nie ma się nad czym zastanawiać – powiedział stanowczo Gilbert, spoglądając porozumiewawczo na Leviego. – Ja w to wchodzę.
Alec uśmiechnął się wyraźnie zadowolony z podjętej przez chłopaka decyzji, jednak nic nie powiedział. Pozostała czwórka pogrążyła się w swoich rozmyślaniach. Holly przestała być pewna swojego wyboru, z resztą tak samo, jak Liv. Choć z żadną z osób znajdujących się w salonie Gallagherów nie łączyła zbyt głęboka relacja, nie licząc jej nieodwzajemnionej miłości względem Olivera, to nie chciała o nich zapominać, w końcu bez nich zostałaby całkiem sama. Doskonale wiedziała, że trzymają się z nią tylko ze względu na ich przyszłe spowinowacenie, ale o wiele bardziej wolała to, niż samotność, której tak przeraźliwie się obwiała. Czy wątpliwa bliskość innych osób mogłaby być wystarczającym argumentem, aby na szali postawić własne życie? Dla Holly jednak samotność był równoznaczna z wegetacją. Może i jej powody dołączenia do rebeliantów byłyby błahe i nic nie znaczące, ale i tak nikogo to nie obchodziło.
Liv czuła, że krew odpływa jej z twarzy, serce biło zdecydowanie szybciej, niż powinno, a po głowie krążyła tylko myśl o tym, że wyskoczyła przed szereg. Heroizm całej idei zaćmił jej umysł na tyle, że realia takiej sytuacji całkowicie do niej nie docierały. Nie myślała, że takie przedsięwzięcia niosą za sobą konsekwencje w postaci śmierci niewinnych, do których ona również mogła należeć. Uważała, że byłaby w stanie zaryzykować, pomóc w realizacji szalonego planu i przyczynić się do zmian w systemie, ale w głębi serca czuła, że ogarnia ją strach, nad którym nie potrafiła zapanować. Z drugiej strony nie chciała zapominać o swoich przyjaciołach, a zwłaszcza o Gilbercie, w końcu to dla niego była gotowa podjąć działanie, aby mogli być razem, co prawda jak dotąd nic ich nie łączyło, ale Liv nie dopuszczała do siebie myśli, że po tak wielkich zmianach tak by pozostało. Wiedziała, że bez podjęcia ryzyka nic nie osiągnie i całą sobą czuła, że chce mieć w tym swój udział, udowodnić, że jej ideały to nie głupie mrzonki i marzenia. Rewolucja odbędzie się tak czy tak, niezależnie od niej, lecz lęk przed możliwością śmierci w tak młodym wieku, że nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa.
Dziewczyna spojrzała na pozostałych. Gloria wyglądała na równie skonsternowaną co ona, natomiast z twarzy Olivera nie dało się wyczytać nic. Nie zaskoczyło jej to, nigdy nie potrafiła stwierdzić, co chodzi po głowie jej bratu, był niezwykle skryty dlatego, choć mieszkali pod jednym dachem Liv nie miała pojęcia co chłopak robi w wolnym czasie. Chciała, aby ktoś pomógł jej w podjęciu decyzji, ale niestety teraz musiała się z tym zmierzyć całkiem sama.
– Niech będzie – zgodziła się Holly – wchodzę w to, ale mam nadzieję, że nie będę zajmowała się brudną robotą.
– Na pewno coś się dla ciebie znajdzie – odparł spokojnie mężczyzna.
– Ja też w to wchodzę – oznajmił Oliver, co wywołało u Liv niemałe zaskoczenie. Była pewna, że chłopak odmówi, w końcu nigdy nie lubił się w nic angażować, ale najwyraźniej nie znała go nawet w najmniejszym stopniu.
– A co z tobą Gloria? – zapytał Levi – wszyscy już podjęli decyzję.
Olivia poczuła się odrobinę urażona faktem, że nie zapytał jej o zdanie, ale najwyraźniej jej milczenie zostało uznane za podtrzymanie swojej deklaracji.
– Dobrze – rzekła po chwili – ale chcę, aby nasi rodzice zostali w to wtajemniczeni. Właściwie, dlaczego tego nie zrobiono, przecież wiadomo, że nie będą stanowili żadnego zagrożenia.
– Bo ja się nie zgodziłam – warknęła Loretta, przestając głaskać szczura, który smacznie spał na jej kolanach. – Nie są tutaj potrzebni.
– Jak możesz być taka okrutna?! – oburzyła się jej siostra, zaciskając dłonie w pięści. – Ryzykowali tak wiele, żebyś mogła w ogóle żyć!
– A potem rzucali monetom, gdy wybierali, kto zasługuje na lepsze standardy życiowe!
– Jesteś krnąbrna i niewdzięczna!
– Możecie robić, co sobie tylko życzycie, ale ja w tym nie wezmę udziału – oznajmiła chłodno, a następnie bez słowa opuściła salon.
Gloria przez chwilę patrzyła na drzwi, przez które przeszła jej siostra, była wściekła i rozczarowana jej postępowaniem. Wiele razy rozmyślała o tym, co by się stało, gdyby znowu mogły się spotkać, marzyły o tym, że wszyscy znowu będą razem, a ich matka nie będzie już zdołowana i pogrążona w smutku. Choć w głębi serca wiedziała, że Loretta ma prawo mieć inne zdanie niż ona to czuła do niej ogromny żal.
– Daj jej trochę czasu – powiedział spokojnie Alec, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Musi to przemyśleć, przyjdźcie na niedzielny obiad, wtedy zdradzę wam wszystkie niezbędne szczegóły.
– Myślałem, że to już wszystko – wtrącił się Oliver.
– Oh nie – odparł mężczyzna – musimy jeszcze pomówić o wielu istotnych szczegółach, ale na pewno nie będą to informacje bardziej szokujące niż te dzisiejsze. Teraz będzie najlepiej, jeżeli wrócicie do domu.
Wszyscy przybysze mniej lub bardziej oszołomieni sytuacją ruszyli w stronę drzwi. Holly bez pożegnania opuściła dom i czym prędzej pobiegła w stronę przystanku autobusowego, nie dając po sobie poznać, że cokolwiek się tutaj wydarzyło, tak jakby w momencie przekroczenia progu zapomniała o wszystkim. Gloria z rezygnacją poczłapała do wyjścia, Liv uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco, ale ona nie odwzajemniła gestu.
– Oliver mógłbyś odprowadzić Glorie? – zapytał Gilbert. – Jakby rodzice pytali co się stało, to spróbuj coś wymyślić.
– Mogę poradzić sobie sama – odburknęła dziewczyna z nieskrywaną urazą, ale nie zrobiła nic, aby temu zapobiec.
Oliver i Liv podążyli za dziewczyną, która po wlokła się w stronę własnego domu. Gil odprowadził ich wszystkich wzrokiem, samemu nie ruszając się z miejsca, a gdy wszyscy opuścili pomieszczenie, odetchnął z ulgą.
– Myślałem, że to będzie trudniejsze – westchnął, odchylając głowę.
– Biorąc pod uwagę ilość kłamstw, było to nieuniknione – odparł Alec, ruszając w stronę barku. – Nie myślałem, że będziesz chciał się przyczynić do tej manipulacji.
– Wiem, że to było konieczne, ale wydaje mi się, że plan był trochę inny.
– Oczywiście, że tak – prychnął Levi – ty i Gloria byliście nam niezbędni, a reszta nie miała zbyt dużego znaczenia, ale twoja druga siostra postanowiła pokrzyżować nam plany.
– Uważasz, że to wszystko zaplanowała? – wtrącił się starszy Gallagher, nalewając do szklanki odrobinę szkockiej.
– Może nie wszystko, ale na pewno sporą część – odparł, wstając z kanapy. – Kiedyś te krętactwa wyjdą jej bokiem.
– Jesteś zły, bo wciągnęła w to Liv – zauważył Gilbert. – Przecież ty też nie mówisz jej wszystkiego.
– Oh tak – zaśmiał się Alec – wasze kłamstwa sprawiają, że czasem się zastanawiam, czy na pewno gracie w jednej drużynie.
– Oczywiście, że tak! – oburzył się chłopak. – Po prostu...
Levi zawiesił głos, zastanawiając się, jak powinien z tego wybrnąć, jednak żaden dobry argument nie przychodził mu do głowy.
– Pójdę z nią porozmawiać – dodał po chwili i czym prędzej opuścił pokój.
– Czarno widzę tę rewolucję – westchnął Gilbert.
– Nie bądź takim czarnowidzem chłopcze, jesteśmy zdecydowanie bardziej zorganizowani, niż ci się wydaje.
***
Loretta niczym burza wpadła do pokoju Leviego i ze złością kopnęła w krzesło stojące przy biurku, co okazało się złym pomysłem. Dziewczyna jęknęła i zabrała się za rozmasowywanie obolałej stopy. Pixie, którą trzymała w dłoniach pozostawała spokojna, choć co jakiś czas rozglądała się, najwyraźniej czując, że jej właścicielka jest niespokojna. Lotta ostrożnie włożyła ją do klatki i wróciła do własnej sypialni, gdzie od razu usiadła na łóżku opierając plecy o dużą puchatą poduszkę. Ogarniała ją wściekłość, nie chciała, żeby sytuacja tak się potoczyła, była pewna, że Gloria przez wzgląd na dawne czasy zgodzi się do nich dołączyć, nie stawiając żadnych warunków. Najwyraźniej jej siostra zmieniła się bardziej, niż mogła tego przypuszczać, były bliźniaczkami, więc powinna coś wyczuć, przecież czytała tyle książek o rodzeństwie, które doskonale wiedziało co drugie myśli w danej chwili. Przecież Fred i George z serii książek o Harrym Potterze potrafili nawet mówić równocześnie, a Cheryl i Jason Blossomowie z serialu Riverdale rozumieli się bez słów! Najwyraźniej zakazali rozpowszechniania tych dzieł nie tylko ze względu na szkodliwy wpływ na społeczeństwo, ale również ze względu na rozpowszechnianie wyssanych z palca mitów.
Wszyscy inni postąpili według jej planu, poza rodzeństwem, żadnego z nich nie znała zbyt dobrze, a odpowiednie wnioski wyciągnęła jedynie na podstawie opowieści Leviego, choć w szkole kreował się na mruka, który nie ma ochoty z nikim rozmawiać, w domu była niezwykle rozmowny. Lotte nie chciała widzieć się ze swoimi rodzicami, czuła do nich żal, choć wiedziała, że nie miała ku temu powodów. Alice i Conrad chcieli dobrze, Gloria dostała lepsze życie, bo urodziła się pierwsza, ale mimo to dziewczyna nie potrafiła się z tym pogodzić. Dopiero gdy uciekła, poczuła co to prawdziwe życie, jak to jest mieć rówieśników, z którymi można się bawić podczas przerw między lekcjami, jak to jest spotkać kogoś, kto cię rozumie, jak to jest zakochać się bez wzajemności. Gallagherowie wprowadzili ją do podziemi, gdzie dzieciaki takie jak Loretta starały się prowadzić normalne życie.
Nie powinna mieć żalu do rodziców o to, że oni nie byli w stanie jej tego dać, przecież nic nie wiedzieli o takim przedsięwzięciu, ale czuła w sercu ukłucie żalu za każdym razem, gdy wspominała lata, gdy musiała udawać Glorie. Jako dziecko nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak jest, czemu to jej istnienie społeczeństwo uznawało za niebezpieczne. Ciężko wyjaśnić pięciolatce, z jakiego powodu ona nie może wyjść z domu, mieć przyjaciół i być po prostu sobą, a jej bliźniaczka starsza zaledwie o parę minut może.
Wspomnień z tych czasów nie dało się wymazać, czy najzwyczajniej w świecie zapomnieć, odrzucić w niepamięć i iść do przodu. Loretta nigdy tego nie okazywała, zawsze parła do przodu, chcąc udowodnić, że przeszłość nie miała znaczenia i liczy się tylko teraźniejszość, którą rewolucjoniści mogą zmienić i przyszłość, która stoi przed nimi otworem. Zazwyczaj to działało, gdy była wśród ludzi i mogła zając umysł ważniejszymi sprawami niż wspomnienia, przeszłość jednak wciąż nawiedzała ja w snach. To były jej najgorsze koszmary, które nie dawały jej spokoju, natłok myśli, który dopadał ją podczas długich bezsennych nocy. Tylko Levi wiedział, że dawne życie wciąż za nią podąża niczym cień i nie opuszcza, lecz nigdy o tym nie rozmawiali. Zawsze bała się, że gdy wypowie swoje obawy na głos, staną się rzeczywistością.
Myśl o tym, że Gloria chce opowiedzieć wszystko rodzicom, początkowo napełniła ją złością, która niemal natychmiast przerodził się w paraliżujący strach. Uciekła z pokoju, zanim dyskusja rozkręciła się na dobre, łatwiej było udawać obrażoną księżniczkę, niż przyznać się do swych obaw. Dziewczyna odgarnęła włosy z twarzy i wbiła wzrok w podłogę, a myśli krążyły tylko wokół jednego. Jej serce biło tak szybko, że miała wrażenie, że za chwilę wyskoczy z piersi, a do oczu cisnęły się łzy.
– Mogę wejść? – zapytał Levi, otwierając drzwi.
- Jak musisz – odparła, nie podnosząc wzroku.
Chłopak wszedł do pokoju i usiadł na łóżku tuż koło niej. Przez chwilę milczał, nie wiedząc jak rozpocząć rozmowę i jedynie położył dłoń na jej dłoni.
– Boisz się? – zapytał po chwili.
Dziewczyna nie powiedział nic, jedynie powoli pokiwała głową.
– Wiesz, że musimy o tym pogadać?
– Nie mogę – odparła.
Dopóki te niepokojące myśli pozostawały w jej głowie, wciąż była w stanie powstrzymać łzy piekące ją w oczy, jednak wiedziała, że gdy tylko wypowie swoje obawy na głos, nie będzie w stanie powstrzymać się od płaczu.
- Powinnaś kiedyś porozmawiać z rodzicami, nie możesz wiecznie się przed nimi ukrywać – Levi pozostawał nieugięty.
– Nie chcę się z nimi spotkać – powiedziała cicho. – Oni...
– Tęsknią za tobą – dokończył za nią, wiedząc, że Lotta chciała powiedzieć całkowicie co innego. – Teraz boją się tak samo, jak ty, martwią się o swoją córkę.
– Nie rozumiesz tego – prychnęła.
– A co tu jest do rozumienia? – zapytał – Gloria jest nam potrzebna, a twoi rodzice mają prawo, wiedzieć co się dzieje zwłaszcza, że sytuacja dotyczy ich bezpośrednio.
– A co jeżeli każą mi wrócić do domu?! – wybuchnęła, nie potrafiąc dłużej tłamsić swojego strachu. – Co, jeżeli znowu będzie tak samo, jeżeli znowu będę uwięziona we własnym domu i nie będę dla nikogo istnieć! Będzie tylko Gloria, nie będzie Loretty Knight, bo nigdy się nie narodziła!
Zanim Levi zdążył coś odpowiedzieć, dziewczyna zalała się łzami. Objął ją, a ona nie oponowała. Przez dłuższą chwilę nie mogła przestać płakać, a gdy już jej się to udało, wciąż przez jakiś czas nie mogła uspokoić oddechu.
– Nigdy nie byłaś i nie będziesz Glorią – powiedział, delikatnie odsuwając ją od siebie, aby spojrzeć jej w oczy. – Dla mnie zawsze będziesz Lorettą Knight i nic tego nie zmieni.
Dziewczyna ponownie wtuliła się w jego tors i zalała się łzami, lecz tym razem były to łzy ulgi. Przynajmniej dla niego, nigdy nie zniknie i tylko to się liczyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia