poniedziałek, 5 sierpnia 2019

One Breath Away - Rozdział 1



Pogoda pod koniec września była niezwykle kapryśna, słońce na zmianę przyjemnie przygrzewało i chowało się za chmurami zwiastującymi deszcz. Mało kto miał ochotę wyściubiać nos z zamku, lecz nie każdy miał możliwość spełnienia takiej zachcianki a jedną z tych osób był Regulus. Wściekły chłopak wracał z boiska Quidicha, na którym spędził całe wtorkowe popołudnie, jego ubranie było przemoknięte do suchej nitki i nieprzyjemnie lepiło się do ciała, co wyjątkowo go irytowało. Rozsądniej było udać się prosto do dormitorium, aby przebrać się w coś suchego, jednak był tak piekielnie głodny, że najpierw skierował swe kroki do wielkiej Sali, ponieważ zbliżała się pora kolacji. Z kamienną twarzą przeszedł przez wielką salę ignorując zdziwione spojrzenia uczniów, kilka dziewcząt przy stole ślizgonów szeptało w podekscytowaniu spoglądając na niego ukradkiem, jednak to również zignorował.
Regulusie, czyżbyś zapomniał, że kąpiel bierze się bez ubrania? – zażartowała Nymeria, gdy chłopak zajął miejsce naprzeciwko niej, nawet nie odrywając wzroku od książki.
Nymerio, czyżbyś zapomniała, że ubrania klejące się do ciała przyciągają wzrok płci przeciwnej – odparł. – Może powinnaś zacząć to praktykować, miałabyś z kim pójść na randkę.
Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem, jednak widząc jak przekornie się do niej uśmiecha, również parsknęła śmiechem.
Jesteś okropny – westchnęła – a poza tym do walentynek na pewno kogoś znajdę.
W zeszłym roku też tak mówiłaś – wtrącił się Severus, który jak zwykle pojawił się jakby znikąd i zajął miejsce koło niej. – Pamiętasz może jak to się skończyło?
A pamiętasz może, jak się skończyła twoja przyjaźń z Evans? – warknęła, wiedząc, że w ten sposób skutecznie zamknie mu usta.
To, że wetkniesz mi szpilę nie znaczy, że przestanę mieć racje – odparł ślizgon, rzucając jej mrożące krew w żyłach spojrzenie.
Dziewczyna wydęła usta, zmrużyła oczy i ponownie wbiła wzrok w książkę, co oznaczało, że dla niej dyskusja się skończyła. Regulus parsknął śmiechem i nałożył na swój talerz sporą porcję zapiekanki.
Dokończyłaś wypracowanie z eliksirów? – zapytał chłopak, chcąc odrobinę załagodzić napiętą atmosferę.
Jeszcze nie – odparła – pomagałam Nottowi, który biegał po bibliotece jak szalony, bo oczywiście był pewien, że to było zadanie na przyszły tydzień.
Jest zajęty randkowaniem z Lydią Greengrass, więc w odróżnieniu od niektórych, ma ciekawsze rzeczy do roboty – wtrącił się Snape.
Powiedział ten, który ma dużo innych zajęć niż nauka – wytknął mu Regulus stając w obronie Nymerii. – Możemy razem pójść do biblioteki, też go jeszcze nie dokończyłem.
Bartie? – zapytała, patrząc na niego ze współczuciem.
Dlaczego to on został kapitanem – mruknął chłopak. – On jest jak robot, ciągle albo się uczy, albo zajmuje treningami, a mnie na wszystko brakuje czasu, czy on w ogóle śpi?
On jest dziwny – odparł Snape, tak jakby to była jedyna odpowiedź, na wyjaśnienie tego zjawiska.
Przez chwilę cała trójka jadła w milczeniu, wsłuchując się w rozmowy panujące przy stole ślizgonów. Większość narzekała na zbyt dużą ilość nauki, a nowi uczniowie rozmawiali z podekscytowaniem o niedawno nabytych umiejętnościach. Mimo słów zlewających się w jedną niezrozumiałą wypowiedź, Regulus zdołał wychwycić informacje, którymi wymieniały się siedzące niedaleko nich czarownice.
Słyszeliście? – zapytał, a Nymeria i Severus spojrzeli na niego pytająco, najwyraźniej nie wiedząc co młody Black ma na myśli. – Slughorn przed świętami organizuje mały bankiet w klubie ślimaka.
Bankiet? – zdziwiła się dziewczyn. – Taki z tańcami i w ogóle?
Zapewne, ale partnera już i tak nie znajdziesz, trzeba by było powiadomić cię rok temu, wtedy byłaby szansa, że jakiś łaskawca zgodziłby się z tobą pójść – Snape wetknął ślizgonce kolejną szpilę, nie miał zamiaru odpuścić jej uwagi na temat Lili.
Radzę ci zamknąć ten twój parszywy… zaczęła, ale nie dane było jej dokończyć.
Panno Scamander cóż to za słownictwo – oburzył się profesor Slughorn, przechadzający się wzdłuż stołu ślizgonów.
Przepraszam panie profesorze – wydukała, a jej twarz oblał rumieniec. – To się więcej nie powtórzy.
Mam nadzieję moja droga – odparł z wyraźną naganą w głosie. – Panie Black, mam nadzieję, że od dzisiaj nie będzie pan pojawiał się w takim stanie na zajęciach? – Nauczyciel zwrócił się do Regulusa, parząc wymownie na jego przemoczone ubrania.
Nie panie profesorze – odparł spokojnie – niedawno skończyliśmy trening, ostro ćwiczymy przed meczem z Gryfonami.
Mam nadzieję, że wygracie pierwszy mecz w sezonie – odparł mężczyzna, wyraźnie ucieszony tym faktem – choć oczywiście wiadomo, że nie wolno mi nikogo faworyzować.
Damy z siebie wszystko panie profesorze – powiedział Regulus.
Cieszę się, że mogę to usłyszeć, ale mam nadzieję, że mimo wszystko cała wasza trójka pojawi się na piątkowym spotkaniu.
Oczywiście profesorze – odezwał się, jak dotąd milczący Severus.
W takim razie do zobaczenia moi kochani – to mówiąc Slughorn ruszył dalej, nie zajmując już dłużej czasu trójki uczniów.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, czekając, aż mężczyzna zniknie im z pola widzenia i nie będzie już mógł usłyszeć o czym rozmawiają. Gdy nauczyciel zatrzymał się przy stole puchonów, aby porozmawiać z Barnabaszem Cuffe, powrócili do rozmowy.
Jak to możliwe, że Slughorn należy do Slytherinu? – zapytała. – Jest taki miły, chociaż momentami trochę nierozgarnięty.
Może i miły, ale zbiera nas do kolekcji – westchnął Regulus – mimo wszystko traktuje nas dość przedmiotowo.
Aż dziwne, że ty też należysz do klubu Nymerio – wtrącił nonszalancko Snape.
Przestań na mnie burczeć to nie przeze mnie Lili się do ciebie nie odzywa – mruknęła dziewczyna, wyraźnie znudzona przytykami starszego kolegi. – Poza tym robisz się powtarzalny, powiedziałeś mi to już dwa dni temu. Będę czekać w bibliotece – to ostatnie zdanie czarownica skierowała do Regulusa.
Nymeria wstała od stołu, pospiesznie dopiła szklankę soku dyniowego i wyszła z wielkiej Sali. Młody Black odprowadził ją wzrokiem i spojrzał na Severusa dopiero, gdy dziewczyna zniknęła z jego pola widzenia. Książka, którą czytała przed ich przyjściem została na stole koło jej talerza.
Wkurzyłeś ją – oznajmił Regulus.
Mogła nie zaczynać – odparł chłodno.
To ty zacząłeś – zauważył. – Wiem, że huncwoci dają ci w kość, choć nie wiem dlaczego, ale nie musisz się na nikim innym za to mścić.
Wcale tego nie robię – warknął, choć podświadomie wiedział, że czarodziej ma rację.
Choć Regulus i Snape z pozoru wydawali się dość podobni to tak naprawdę wiele ich różniło. Obydwaj stronili od dziewcząt, należeli do elity intelektualnej Hogwartu, i nie tolerowali mugolaków oraz zdrajców krwi a co najciekawsze obydwoje mieli bliską przyjaciółkę. Mimo to byli całkowicie odmienni, Regulus nie interesował się przedstawicielkami płci przeciwnej z wyboru, Snape w pewnym stopniu z przymusu, wynikało to raczej z faktu, że mało kto interesował się jego osobą w ten sposób, lecz nie robiło mu to zbyt wielkiej różnicy, bo i tak jedyną dziewczyną, która zaprzątała jego umysł, była słodka Lili Evans. Młody Black pochodził z szanowanej rodziny, której nazwisko wzbudzało wśród czarodziejów ogromny respekt, a rodzina Severusa była biedna i w żadnym stopniu nie zaliczała się do elity, zwłaszcza jego mugolski ojciec.
Zapomnij o tej szlamie i ignoruj tamtych półgłówków, zamiast patrzeć na Pottera, jakby wymordował ci rodzinę – dodał Regulus, gdy Snape, nic nie odpowiedział. – Idę do biblioteki zobaczymy się w pokoju wspólnym.
Chłopak wstał od stołu, przy okazji zabierając pozostawioną przez czarownicę książkę i udał się do dormitorium, aby zmienić ubranie. Strój do Qudicha, wciąż był mokry, a jemu było przeraźliwie zimno, ale nie miał czasu na wygrzewanie się przy kominku. Pospiesznie wszedł do pokoju, w którym całe szczęście nikogo nie było, nie miał ochoty wdawać się w bezsensowne dyskusje z kolegami, którzy prawdopodobnie nie omieszkaliby mu wytknąć jego dzisiejszego stroju. Pospiesznie przebrał się w suchą bluzę i spodnie a przemoczone ubrania powiesił przy piecu, z nadzieją, że do jego powrotu wyschnie. Z dębowej szafy, w której przechowywał swoje rzeczy wyciągnął trzy pergaminy z wypracowaniem, które choć prawie ukończone wymagało jeszcze niewielkich poprawek, i pospiesznie udał się do biblioteki.
W popołudniowych godzinach uczniowie spędzali wolny czas w pokojach wspólnych lub w bibliotece, tak było i tym razem. Większość biurek w czytelni była zajęta, czasem przez tylko jedną osobę, a czasem przez grupę uczniów, którzy próbowali wspólnie odrabiać lekcje, lub już zaczynali wkuwać do egzaminów, mimo że rok szkolny dopiero się rozpoczął. Przy jednym ze stolików Regulus dostrzegł samotną Nymerie. Dziewczyna pochylała się nad pergaminem, który był zapisany prawie do końca i dopisywała coś eleganckim czarnym piórem. Blond włosy związała w niedbały kucyk, aby nie przeszkadzały jej podczas nauki, lecz mimo to kilka niesfornych kosmyków opadało jej na twarz.
Myślałam, że będziesz wprowadzać tylko poprawki – zdziwił się ślizgon, zajmując miejsce koło przyjaciółki.
Mam problem z zakończeniem – westchnęła, podnosząc wzrok znad wypracowania – nigdy nie umiem tego odpowiednio ująć, podsumowania są najgorsze.
Musisz w kilku zdaniach streścić to co już napisałaś – stwierdził Regulus.
To przecież bez sensu, skoro Slughorn będzie czytał te eseje od początku do końca, to nie potrzebuje podsumowania.
No nie wiem, spójrz na niego on gubi wątek w co drugim zdaniu – zaśmiał się chłopak.
Nymeria przewróciła oczami, ale również zaśmiała się pod nosem i wróciła do pisania. Przez dłuższy czas pracowali w milczeniu. Ich nauka zawsze tak wyglądała, przez to, że znali się tak długo, żadne z nich nie odczuwało potrzeby umilania tego czasu rozmową, która mogłaby ich rozproszyć i jedynie co jakiś czas konsultowali się w pewnych kwestiach. Dziewczyn oderwała pióro od kartki i przez chwilę obracała je w palcach patrząc, jak odbija światło, mieniąc się to na zielono, to na niebiesko.
- Zaprosisz Ivory na bankiet? – zapytała znienacka.
Regulus spojrzał na nią i zmarszczył brwi, jakby nie wiedział, o co jej chodzi. Jego myśli, wciąż krążyły wokół referatu, więc oderwanie go od tematu sprawiło, że musiał się chwilę zastanowić, zanim udzielił odpowiedzi.
Dlaczego miałbym ją zaprosić? – zdziwił się.
Przecież ciągle z nią flirtujesz – odparła – poza tym widać, że jej się podobasz.
Podoba jej się moje nazwisko – stwierdził rzeczowo.
Ivory Malfoy tak jak on była czystej krwi, więc wedle wymagań ich rodziców dobrze widziane byłoby gdyby oboje znaleźli sobie współmałżonka o tym samym statusie zarówno społecznym, jak i materialnym. Regulus stanowił dla niej idealną partię, a jego rodzice pokładali w nim wielkie nadzieje i szanse na to, że chłopak, w odróżnieniu do jego starszego brata, podaży ścieżką wytyczoną przez Czarnego Pana. Młody Black był tego świadomy, jednak nigdy nie traktował tego zbyt poważnie, ze względu na to, że zarówno Walburga jak i Orion nic o tym nie wspominali, w odróżnieniu do pana Malfoya, który bardzo często przypominał o tym swojej najmłodszej latorośli, stawiając jej na wzór Lucjusza, który jakiś czas temu szczęśliwie zaręczył się z kuzynką Regulusa.
Daj spokój, przecież jest tutaj wielu czarodziejów z szanowanych rodzin – zauważyła trafnie. – Podobasz jej się tak, czy tak.
Może i masz rację, ale raczej nie mam zamiaru z nią iść – odparł, wzruszając ramionami.
Panienka Malfoy nie spełnia pana wysokich wymagań? – zażartowała, gilgocząc go końcówką pióra po nosie, z szelmowskim uśmiechem na ustach.
Chciałem zaprosić ciebie – wyznał, wywołując tym nie małe zaskoczenie na twarzy Nymerii.
Wątpisz w to, że kogoś znajdę? – zapytała, choć zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie.
Nie, po prostu chciałem pójść z tobą – przyznał, lecz widząc jej zaskoczoną minę szybko dodał – zapewne jakieś dziewczyny będą próbowały pójść ze mną, w końcu to wyróżnienie znaleźć się na spotkani u Slughorna. Mimo wszystko wolę, żeby moja partnerka naprawdę mi towarzyszyła, zamiast podlizywać się profesorowi z nadzieją, że zostanie w tym elitarnym groni stałym bywalcem.
- Brzmisz jak totalny bufon – powiedziała, wywołując tym niezadowolenie Regulusa. – Brzmisz jak paniczek z dobrego domu. „Mości hrabino wybacz, lecz nie mogę zabrać cię na to zacne zbiorowisko dla elitarnej grupy, gdyż nie odpowiada mi hrabina intelektualnie, daleko pani do mojego zacnego intelektu.” – śmiała się, przedrzeźniając go.
Wcale tak nie mówię – oburzył się – a na pewno nie nazywam Ivory hrabiną, głównie dlatego, że nią nie jest.
Ale gdyby była to byś tak mówił.
Konwenanse tego wymagają moja droga – odparł z powagą.
Konwenanse? Kto tak mówi? – zakpiła. – Tylko ty jesteś zdolny do wymawiania takich słów swoimi nieskalanymi przekleństwem ustami.
To, że nie używam takich słów jest wyrazem mojego dobrego wychowania – obruszył się. – Nie rzucam mięsem na prawo i lewo jak ty.
Ja po prostu nie powstrzymuję się, jak mam ochotę rzucić jakimś soczystym epitetem – powiedziała z dumą, choć ten fakt nie był ku temu powodem.
Dlatego mnie Slughorn chwali za każdy cudownie wzięty przeze mnie oddech, a na ciebie patrzy wilkiem.
– A żeby zabrakło ci powietrza – prychnęła z udawaną urazą i po chwili obydwoje wybuchnęli śmiechem.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia