„Dobry podwładny, to kontrolowany podwładny"
~Alec
Olivię obudził dzwoniący
telefon. Otworzyła zaspane oczy, przez chwilę nie mogąc zrozumieć, skąd
dochodzi muzyka, a kiedy już z identyfikowała jej źródło, melodyjka
ucichła. Dziewczyna wyjęła telefon z plecaka i z nieukrywanym
zdziwieniem zauważyła, że jest już godzinę później niż wtedy, gdy kładła
się, a do tego ma osiem nieodebranych połączeń od Glorii.
Najwyraźniej nie
zauważyła, gdy zasnęła, i do tego jej sen był na tyle mocny, że nie
słyszała dzwoniącej komórki. Nie myślała, że po dzisiejszej sytuacji
będzie w stanie zasnąć jak mały kotek. Liv wstała z łóżka i poszła do
kuchni, aby dla przebudzenia wypić kawę. Z szafki wyciągnęła dużą, białą
filiżankę i uruchomiła ekspres.
Urządzenie wydało z
siebie głośne i nieprzyjemne dla ucha dźwięki, a gorąca, ciemna ciecz
zaczęła wypełniać filiżankę. Olivia wyciągnęła mleko z lodówki, a z
szafki wiszącej nad zlewem cukierniczkę z cukrem trzcinowym.
Nagle drzwi wejściowe
otworzyły się a w nich stanął nie kto inny, jak Severus, najmłodszy
członek rodziny Hale. Chłopiec był niezwykle wysoki jak na
dziesięciolatka i ludzie bardzo często uważali, że był starszy, niż w
rzeczywistości. Sev odziedziczył popielate blond włosy po babci i szare
oczy po tacie. Chłopiec ciągnął za sobą dużą walizkę, która teraz
zapewne była wypełniona pamiątkami i brudnymi ubraniami.
– Cześć, Sev, jak było na wycieczce? – zapytała Liv, uśmiechając się do brata.
– Fajnie, w Los Angeles jest strasznie gorąco – odparł. – Mam kolejny magnes na lodówkę!
– To super, rozpakuj
szybko walizkę, wstawię pranie, zanim mama wróci – powiedziała, biorąc
łyk gorącej kawy. – Chcesz coś do jedzenia?
– Pizzę – powiedział chłopak, uśmiechając się szeroko.
– Mama nie będzie zadowolona, ale chyba tym razem nam wybaczy.
Severus jeszcze raz
uśmiechnął się do siostry i pognał do swojego pokoju, aby się
rozpakować. Olivia podniosła filiżankę i upiła łyk ciepłej cieczy, kawa z
ekspresu powinna ją pobudzić na resztę dnia i wieczór. Organizm Liv był
wrażliwy na kofeinę do tego stopnia, że nawet gdy wypiła wyjątkowo
słabą kawę w późnych godzinach popołudniowych, to od razu mogła się
spodziewać, że nie uda jej się zasnąć przed północą. Zlustrowała blat
już trochę mniej zaspanym wzrokiem, niestety nie odnalazła na nim
komórki. No tak, zostawiła ją na łóżku. Wzięła kolejny łyk kawy,
odstawiła napój na stół i skierowała kroki w stronę swojego pokoju.
Tak jak myślała,
urządzenie leżało na łóżku. Odblokowała telefon i już chciała wybrać
numer do pizzerii, gdy po raz kolejny tego dnia zadzwoniła do niej
Gloria. Dziewczyna przez chwilę wahała się, czy odebrać – z jednej
strony chciała poznać prawdę, ale z drugiej nie była pewna, czy jest na
to gotowa. Ostatecznie wcisnęła jednak zieloną słuchawkę, aby
porozmawiać z przyjaciółką.
– Cześć, Liv – przywitała ją Gloria, a w jej głosie słychać było napięcie, mimo że starała się zachować spokój.
– Cześć – odparła –
dzwoniłaś do mnie wcześniej, ale miałam wyciszony telefon i nie
słyszałam, właśnie miałam oddzwonić – skłamała.
– Jasne. Chciałabym
porozmawiać o tym, co się dzisiaj stało, może wpadniesz do mnie
wieczorem? To raczej nie jest rozmowa na telefon.
– Przyjdę, powiem mamie, że uczymy się na sprawdzian z geografii, no wiesz, żeby nie wypytywała.
– To do zobaczenia. – Zanim Liv zdążyła coś odpowiedzieć, Gloria się rozłączyła.
– Zamówiłaś już tę pizzę? – zapytał Sev, zaglądając do pokoju siostry.
– Już zamawiam. Co powiesz na pizzę z kurczakiem, serem, papryką i ananasem?
***
– Że niby ja mam być
rebeliantem? – zapytał skołowany Oliver, patrząc na Leviego i Lottę jak
na potencjalnych pacjentów szpitala psychiatrycznego.
– Tak – odparła Loretta.
– I ty niby jesteś siostrą Glorii?
– Tak.
– Niemożliwe, wkręcacie mnie! – zawołał.
– Nie wkręcamy —
westchnął Levi. – Moi rodzice postanowili stworzyć rebelię, chcieli,
żeby świat był taki, jak przed wojną, bez tych durnych ograniczeń.
Chcieli, żeby ludzie znowu samodzielnie o sobie decydowali.
– I żeby nie ginęli
niewinni – dodała dziewczyna. – Ukrywa się u nas mnóstwo ludzi, którzy
nie powinni żyć, ale jednak wciąż tu są i wciąż walczą z władzą.
– Ale co ja mam z tym wspólnego? – zapytał po raz kolejny.
Sytuacja była dziwna –
Oliver właśnie siedział na kanapie w salonie Gallagherów naprzeciwko
Leviego oraz dziewczyny, która podawała się za siostrę Glorii. Było to
niedorzeczne, ale to, że Loretta była bardzo podobna nie tylko do jego
narzeczonej, ale i również do Gilberta, było niepodważalnym dowodem.
Levi, który na co dzień jedynie wyrażał swoje niezadowolenie i rzucał
zgryźliwe uwagi w stronę... wszystkich, a w szczególności jego siostry,
teraz był tak poważny i opanowany, że Oliver nie był w stanie
potraktować tego, co mówił, jako zwykły żart.
Rebelia, bunt, plany
powstania – w tych czasach wydawało się to nierealne, głównie dlatego,
że władze starały się kontrolować prawie każdy aspekt ludzkiego życia.
Rodzina Gallagherów była jednak w stanie utrzymać miejsce spotkań
rewolucjonistów, przetrzymywać w domu osobę, która nie powinna żyć, a
przy tym wszystkim nie sprowadzać na siebie żadnych podejrzeń.
– Potrzebna nam każda para rąk – odparła dziewczyna.
– Chcemy zrzeszać ludzi, którzy są gotowi do walki – dodał Levi.
Wiedział, że Lotta coś
wymyśli, aby zmusić go do tego, aby Liv dołączyła do nich. Nie miał
pojęcia, dlaczego jej na tym tak zależy, ale nie miał ochoty zaprzątać
tym sobie głowy, o wiele bardziej interesowała go Olivia. Cóż, może uda
mu się odciągnąć ją od niebezpiecznych misji, w końcu jest generałem,
chyba ma tam coś do powiedzenia? Z drugiej strony, za każdym razem, gdy
patrzył na dziewczynę siedzącą koło niego, zaczynał mieć co do tego
wątpliwości.
Ach, no tak, przecież panna Knight nie słucha niczego i nikogo oprócz swojego ego.
– A jeżeli powiem nie? – zapytał Oliver.
– To wtedy zrobimy ci
krzywdę. – Lotta powiedziała to tak poważnie, że Oliver przez chwilę
czekał, aż dziewczyna powie, że żartuje, ale nie zapowiadało się na to,
że to zrobi.
***
Liv stanęła przed
drzwiami domu Glorii i Gilberta czekając, aż ktoś jej otworzy . Mimo
tego, że był czerwiec i dni były dość ciepłe, to wieczory bywały
wyjątkowo chłodne. Wiatr zawiał, a ona wzdrygnęła się z zimna. Do tego
jeszcze komary. Jak to możliwe, że władze w Nowym Yorku podporządkowały
sobie miliony ludzi, a nie potrafili zapanować nad chmarą nikomu
niepotrzebnych owadów?
Drzwi otworzyły się, a
oczom Olivii ukazała się Gloria. Nastolatka wyglądała tak jak zwykle,
nic nie wskazywało na to, że dzisiejszego popołudnia wydarzyło się coś
całkowicie odbiegającego od zasad rządzących tym światem. Dziewczyna
miała na sobie krótkie spodenki z dresu i trochę za duży czarny T-shirt,
włosy związała w niedbały kok, a na nosie miała okulary, które
zakładała jedynie do czytania.
– Wejdź. – Gloria przepuściła ją w drzwiach, a Liv bez słowa udała się do pokoju przyjaciółki.
– Chcesz coś do picia? – zapytała Knight, gdy tylko Olivia usiadła na jej łóżku.
– Zrób mi earl gray'a – odpowiedziała.
Gloria wyszła z
pomieszczenia, a po kilku minutach wróciła z dwoma dużymi kubkami
wypełnionym parującą herbatą, które postawiła na stoliku nocnym. Usiadła
koło przyjaciółki, wbiła wzrok w podłogę i zaczęła zdrapywać lakier z
paznokci pomalowanych na ładny beżowy kolor. To była oznaka
zdenerwowania, dlatego Gloria malowała paznokcie dopiero pod koniec roku
szkolnego, gdy wszystkie oceny były już wystawione i nie musiała się
denerwować przed kolejnym sprawdzianem bądź niezapowiedzianą kartkówką.
– Chciałaś porozmawiać –
ponagliła ją subtelnie Liv. W normalnej sytuacji pewnie czekałaby, aż
przyjaciółka będzie gotowa do wyjaśnienia wszystkiego, ale tym razem
zżerała ją ciekawość.
– Nie jestem pewna, od
czego powinnam zacząć – odparła, starając się nie patrzeć Olivii w oczy.
Wzięła głęboki oddech i poprawiła okulary, które zsunęły się jej na
czubek nosa. – Jak już zauważyłaś, mam siostrę bliźniaczkę, ciężko
byłoby to teraz przed tobą ukryć.
– Spróbuj może od samego początku – zasugerowała.
– Więc nasze problemyzaczęły się z dniem, gdy mama dowiedziała się, że jest w ciąży po raz drugi.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz