piątek, 29 marca 2019

Gwiazdy Spadają Tylko o Północy - Rozdział 5


„Nikt nie ginie na marne, każda śmierć ma znaczenie"

~Loretta
– Lekcje odwołane – oznajmił pan Smith, wchodząc do klasy.

Ta informacja u niektórych wzbudziła radość, u innych zaskoczenie, a u Liv niepokój. Dziewczyna wiedziała, że zajęcia mogą zostać odwołane tylko z dwóch powodów: pierwszym była niespodziewana wizyta ważnej osoby, a drugim publiczna egzekucja. Jedną z zasad panujących światem było publiczne wieszanie osób, które popełniły występek mogący zagrozić władzy. Uczniowie mieli obowiązek się na tym pojawiać niezależnie od ich wieku.

Olivia pierwszą egzekucję zobaczyła w pierwszej klasie podstawówki, kiedy okłamano ją, że cała klasa idzie do remizy, aby podziwiać pracę strażaka. Ten widok pozostawił na niej swego rodzaju piętno, przez co każde wcześniejsze wyjście ze szkoły lub zajęcia terenowe kojarzyły jej się z egzekucją. Kilka razy zdarzyło się, że niepotrzebnie wpadała w panikę, przez co Gloria musiała ją długo uspokajać, że tym razem nikt nie zginie.

– Dlaczego nie ma lekcji? – zapytała Holly.

– Egzekucja – odparł krótko nauczyciel.

Słysząc to jedno słowo, Liv poczuła, że wpada w panikę. Gloria spojrzała na nią ze współczuciem. Jej przyjaciółka nie potrafiła się do tego przyzwyczaić, ona sama natomiast przez wiele lat musiała być gotowa na to, że ktoś z jej bliskich zginie z TEGO powodu.

Uczniowie powoli opuścili klasę, mniej lub bardziej zadowoleni. Niektórzy z nich widzieli tak wiele publicznych wieszań, że teraz traktowali to jak zwykły apel, po którym będą mogli wrócić do swojego codziennego życia. Liv mocno zacisnęła rękę na uchwycie torby. Gloria, aby pocieszyć przyjaciółkę, położyła jej dłoń na ramieniu, chociaż wiedziała, że niewiele to da. Uczniowie wszystkich klas zebrali się na szkolnym boisku. W tłumie Liv dostrzegła Gilberta. Nikt nie zwracał uwagi na to, gdzie kręcą się licealiści. Nauczyciele nie mieli nic przeciwko pojedynczym ucieczkom. Jedną z osób, które nie miały zamiaru pojawić się na egzekucji na rynku, była Holly, która właśnie wsiadała do autobusu.

– Cześć – Gilbert przywitał dziewczyny. – Gdzie Holly i Levi?

– Levi nie przyszedł dzisiaj do szkoły, a Holly się zmyła – odparła Gloria. – A gdzie Oliver?

– Nie wiem, nie widziałem go od rana – odparł chłopak.

– Pewnie znowu wagaruje. – Liv pokręciła głową z dezaprobatą.

– Ostatnio zdarza mu się to coraz częściej – dodała Gloria.

Tłum powoli ruszył w stronę rynku. Olivia poczuła ścisk w żołądku, nie chciała tam iść i patrzeć na śmierć kolejnej osoby. Ucieczka również nie wchodziła w grę, bo aktualnie na jej osiedle nie kursował żaden autobus, poza tym nie mogła zostawić samochodu.

Od szkoły do miejsca egzekucji nie było daleko, więc wystarczył niecały kwadrans, aby dotarli na miejsce. Wiele osób przechodziło tamtędy, w końcu na co dzień był to zwykły stary rynek, na którym ludzie robili zakupy, lub po prostu mieszkali w staromodnych blokach. Tak naprawdę to miejsce nie było ani trochę stare, mimo że nazwa sugerowała co innego. Miasto podczas wojny zostało doszczętnie zniszczone i odbudowano je w całkiem nowym stylu. Centralną część stanowił staromodny rynek, na którym realizowano wyroki śmierci. Nie było tam już zbyt wielu wieżowców, ponieważ wszystkie co ważniejsze sprawy były załatwiane w pałacu stojącym w północnej części miasta.

Liv z przestrachem spojrzała na stojącą w centrum brukowanego kocimi łbami rynku gilotynę i szubienicę. W zależności od winy skazywano ludzi na uduszenie lub obcięcie głowy. Szafot był zdecydowanie gorszy, bo śmierć była wolniejsza i bardziej okrutna. Liv nie potrafiła sobie wyobrazić braku dopływu tlenu przez dłuższy czas, a co dopiero duszenia się ze świadomością, że za moment wyzionie się ducha.

Na podest wprowadzono wysokiego mężczyznę. Miał pogniecione i brudne ubranie, zapewne przez jakiś czas siedział w pałacowym lochu. Jego blond włosy były potargane i mokre od potu, mimo to patrzył twardo na tłum swoimi niebieskimi oczami z wysoko podniesioną głową. Strażnicy mocno go trzymali, ale on nie dał po sobie poznać, że się boi. Jeden z egzekutorów pchnął go w stronę szubienicy i zmusił, aby stanął na klapie w podłodze.

– George Alder zostaje oskarżony o zdradę stanu oraz skazany na śmierć poprzez powieszenie.

***

Loretta biegła ciemnym uliczkami, aby zdążyć na egzekucję. Nie mogła iść normalnymi ulicami, policjanci często legitymowali przechodniów, zwłaszcza kiedy zdemaskowali rewolucjonistę. Ciężko byłoby jej wyjaśnić, dlaczego nie posiada czegoś takiego jak dokumenty, a jej personalia nie znajdują się w żadnym rejestrze.

Nie chciała się spóźnić, ale niestety rynek znajdował się daleko od domu Leviego, więc była zmuszona biec całą drogę. Już w oddali zobaczyła spore zbiorowisko. Wychyliła się z uliczki, chcąc wmieszać się w tłum , jednak było to trudne, kiedy otaczali ją sami licealiści. Po drugiej stronie placu było zdecydowanie łatwiej się ukryć – budynki rzucały spory cień, w którym ukrywali się alfonsi, dilerzy albo prostytutki, którzy chcieli zarobić podczas egzekucji. Wmieszanie się w takie towarzystwo było dla niej naprawę proste ze względu na płaszcz, którego spory kaptur miała zarzucony na głowę, luźne spodnie moro, ciężkie wojskowe buty i biały podkoszulek.

Wyszła z ukrycia i starała się jak najszybciej przebrnąć przez tłum licealistów, dla których kolejne zabójstwo było niczym. Dzięki temu , że była niskiego wzrostu, nie było jej tak łatwo przemknąć przez zbiorowisko ludzi wyższych od siebie. Nie była jakoś niesamowicie niska, to był przeciętny wzrost jak na dziewczynę, po prostu to ta część populacji była wyjątkowo wysoka.

Mocniej naciągnęła kaptur na głowę, aby nikt nie mógł dostrzec jej twarzy, i zgrabnie wymijała uczniów. Wszystko poszłoby gładko, gdyby nie pewna dziewczyna o krótkich różowych włosach, która na widok strażnika zakładającego pętlę na szyję skazańca, cofnęła się, wpadając prosto na Lottę.

– Jak łazisz?! – warknęła.

– O Jezu, przepraszam – powiedziała szybko dziewczyna, podchodząc do poszkodowanej. – Nic ci nie jest?

Lotta znała tę dziewczynę, to była Liv. Skoro ona tu była, to znaczy, że w pobliżu są Gilbert i Gloria. Uczennica wyciągnęła w jej stronę rękę, aby pomoc jej wstać, ale ona odtrąciła jej dłoń, zauważając czarne, kręcone włosy Gila.

– Od upadku jeszcze nikt nie umarł – prychnęła i szybko wstała. – Następnym razem patrz, co robisz, łamago.

To mówiąc, czym prędzej wmieszała się w zgromadzenie uczniów, znikając z pola widzenia. Dziwne spotkanie – pomyślała Liv, próbując wypatrzeć nieznajomą w tłumie, jednak na próżno.

– Coś się stało? – zapytał Gloria, która nie zwróciła uwagi na zamieszanie; ludzi było tu tak wielu, że mogło się to przydarzyć każdemu.

– Nie, nic – odparła Liv.

W tym czasie Loretta sprawnie wymijała ludzi i już po chwili znalazła się po drugiej stronie ulicy, wśród szumowin, które chciały dorobić w ohydny sposób. Dziewczyny w skąpych strojach uśmiechały się do młodych mężczyzn, którzy wyglądali na bogatych. Niektórzy uczniowie kupowali narkotyki od niepozornie wyglądających dilerów.

– Panienko, nie chcesz sobie dorobić? – zapytał młody, elegancki mężczyzna o blond włosach i piwnych oczach. Miał bardzo ładny uśmiech i prawdopodobnie często go prezentował, bo pod oczami miał niewielkie zmarszczki mimiczne.

Dziewczyna poprawiła kaptur, odsłaniając twarz, rzuciła mężczyźnie spojrzenie spode łba i odsunęła materiał płaszcza, ukazując ukryty za paskiem nóż. Mężczyzna uśmiechnął się na to i wrócił do rozmowy z jedną z prostytutek.

Lotta weszła na stos skrzyń ustawiony pod murem, chciała być bardziej widoczna dla skazańca. Oparła się o ścianę budynku i uważnie obserwowała poczynania strażników.

– Ostatnie słowo? – zapytał z kpiną kat, kładąc rękę na wajchę, która otwierała klapę w podłodze.

George spojrzał w stronę, gdzie znajdowała się Loretta. Wiedział, że przyjdzie i będzie ukrywać się właśnie tam. Pojawiała się na każdej egzekucji, nieważne czy był to ktoś, kogo kochała, nie znała, czy nienawidziła. Rewolucjoniści trzymali się razem. W tłumie pewnie było ich więcej, ale nie każdy miał odwagę otwarcie dać znać, że ma coś wspólnego ze skazańcem, zbyt wiele ryzykowali. Ich twarze i wszystkie dane znajdowały się w ogromnej bazie danych w Lapis Lazuli. Lotta teoretycznie nie istniała, wystarczyło, aby uciekła przed strażami, aby była bezpieczna.

Dziewczyna twardo patrzyła na mężczyznę, a następnie zasalutowała, chcąc oddać mu należyty szacunek przed egzekucją. Po jej policzkach spłynęły łzy. Kolejna osoba ginęła w imię wolności, której nigdy nie doczekają. Nienawidziła tej niesprawiedliwości. Za każdym razem myślała o tym, że to przecież ona powinna być na ich miejscu, przecież umierają właśnie za nią. George jedynie skinął, prawdopodobnie również by zasalutował, gdyby nie to, że miał skrępowane ręce.

– Możecie mordować naszych ludzi, ale nigdy nie stłumicie rewolucji i w końcu to wy tutaj zawiśniecie! – krzyknął mężczyzna; nie miał zamiaru dać się upokorzyć przed śmiercią – jeżeli miał zginąć to z myślą o rebelii.

Kat szybko pociągnął dźwignię, otwierając klapę w podłodze. Sznur zacisnął się mocniej na szyi mężczyzny, kiedy stracił grunt pod nogami. George stracił wszelki możliwy dopływ tlenu, próbował łapczywie łapać powietrze, ale było to niemożliwe. Szarpał się, chcąc uwolnić się od sznura, wolał, aby obcięli mu głowę, zamiast fundować mu tak powolne umieranie. Płuca paliły żywym ogniem, czuł, że traci świadomość.

Liv odwróciła wzrok i instynktownie wtuliła się w Gilberta. Nie mogła na to patrzeć. Mimo że wiele razy widziała śmierć, wiedziała, że nigdy nie przywyknie do tego okropnego widoku. Chłopak objął ją, chcąc dodać jej otuchy w tych trudnych chwilach, a Gloria złapała przyjaciółkę za rękę.

Po jakimś czasie skazaniec przestał się ruszać, jedynie jego nieruchome ciało bujało się pod wpływem wiatru. Lotta odgarnęła włosy z twarzy i zgrabnie zeskoczyła ze skrzyń. Mężczyzna, który wcześniej ją zaczepił, złapał ją mocno za ramię i przyciągnął do siebie.

– Może jednak poszłabyś z nami? – zapytał, strącając z jej głowy kaptur. – Taka ładna dziewczyna nie powinna spacerować sama.

– Puść mnie – warknęła.

– Chodź z nami, zabawimy się – próbował ją przekonać, przyciągając do siebie bliżej.

– Ma pan jakiś problem? – zapytał Gilbert, podchodząc do nich.

Oczywiście, rycerski Gilbert Knight zawsze staje w obronie biednych dziewczyn. Lotta szybko narzuciła na głowę kaptur, aby chłopak jej nie rozpoznał.

– Ależ skąd, tak tylko się bawimy – odparł mężczyzna, nie puszczając jej.

Dziewczyna nie miała już cierpliwości do natrętnego alfonsa. Szybko wyciągnęła nóż i rozcięła dłoń napastnika. Mężczyzna odskoczył od niej, łapiąc się za krwawiącą rękę. Lotta, wykorzystując zamieszanie, wbiegła w tłum uczniów.

– Cholera, łapcie tę sukę!

Loretta biegła, ignorując krzyki nieznajomego i ludzi, na których wpadała po drodze. Nie zwracała uwagi na kaptur, który spadł jej z głowy; długie, kasztanowe włosy rozwiewał ciepły, letni wiatr. Kiedy odwróciła się, aby sprawdzić, czy nikt jej nie goni, wpadła na niską dziewczynę, o prostych, kasztanowych włosach i morskich oczach.

– Loretta? – zapytał Gloria, łapiąc za ramiona dziewczynę, która przed chwilą na nią wpadła.

Dziewczyny przez chwilę patrzyły na siebie oniemiałe. Liv przyglądała się tej sytuacji zaskoczona: miała przed sobą dwie osoby, które wyglądały prawie identycznie. Nie miała wątpliwości, że to była dziewczynka ze zdjęcia.

Rebeliantka pierwsza wyrwała się z objęć siostry i uciekła, chcąc jak najszybciej oddalić się od rodziny.

– Nie, zaczekaj! – dziewczyna krzyczała za nią, ale ona szybko zniknęła w jednej z ciemnych uliczek.

Gloria upadła na kolana i się rozpłakała. To był dla niej prawdziwy szok, spotkała swoją siostrę, której nie widziała przez dziesięć lat. Oczywiście zmieniła się, ale nastolatka dalej widziała w niej swoje lustrzane odbicie z trochę innymi włosami i oczami.

Liv przytuliła przyjaciółkę. Nie wiedziała, co innego może zrobić.

***

Lotta wpadła do domu niczym burza. Weszła pospiesznie do salonu, nie zdejmując butów, co spotkało się z niezadowolonym spojrzeniem Leviego.

– Ile razy cię prosiłem, żebyś nie wchodziła do domu w brudnych butach? – mruknął, ale natychmiast spoważniał, kiedy zobaczył przerażenie na jej twarzy.

– Widzieli mnie –wydusiła.

– Co? – zapytał z niedowierzaniem.

– Widzieli mnie! – krzyknęła i zaczęła nerwowo krążyć po pokoju.

– Kto?

– Gloria i twoja Liv, wpadłam na nie – odparła.

– Widzieli cię, jak tu szłaś? – zapytał, mocno łapiąc ją za ramiona i przeszywając groźnym spojrzeniem.

– Nie, uciekłam, zanim zdążyły coś zrobić – wyjaśniła. – Co z tym zrobimy?

– Jeszcze nie wiem, ale mamy trochę czasu. Teraz Gloria będzie musiała wytłumaczyć Liv, dlaczego ma siostrę bliźniaczkę. Miejmy nadzieję, że nie powie nic waszym rodzicom, to stworzy tylko niepotrzebny szum. – Levi puścił ją i zaczął trzeźwo analizować sytuację.

– Ale co potem?

– Boję się, że nadszedł moment, w którym będą musieli poznać całą prawdę. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia