„Przyjaciele podobno nie mają przed sobą sekretów, ale czasem lepiej pominąć najbardziej istotną część historii."
~Gloria
Mężczyzna otworzył
frontowe drzwi przed córką i żoną. Liv początkowo nie była pewna, czego
ma wypatrywać, dopóki ojciec nie podał jej czarnego kluczyka.
– O matko – wydusiła, kiedy jej wzrok spoczął na małym niebieskim garbusie, zaparkowanym po drugiej stronie ulicy.
– Uznaliśmy z mamą, że samochód ci się przyda.
– Poza tym Oliver na
swoje osiemnaste urodziny dostał motocykl, bo nie ma prawa jazdy, więc
tobie należy się auto* – wyjaśniła jej matka.
– Dziękuję wam – zawołała podekscytowana Liv i uściskała rodziców.
– Jak raz nie muszę na ciebie czekać – odezwał się Levi, zatrzymując się przed ich domem.
Dziewczyna musiała
przyznać, że chłopak prezentował się całkiem nieźle. Nie był ubrany zbyt
elegancko, ale też nie był to ubiór codzienny. Miał na sobie białą
koszulę, której rękawy były podwinięte, do tego czarne jeansy i tego
samego koloru krawat bez wzorów.
– Nie moja wina, że zawsze przychodzisz pięć minut wcześniej – rzekła. – Ja jestem zawsze na czas.
– Możemy już iść? – westchnął Oliver, wymijając siostrę.
– Już idę – odparła Liv. – Jak wrócimy, to przetestuję mój samochód – dodała podekscytowana.
– Bawcie się dobrze – powiedział pan Hale i przytulił córkę.
Levi i Oliver
przewrócili oczami. Zaskakujące było, jak pod pewnymi względami byli do
siebie podobni – oboje nie lubili widoku beztroskiej i szczęśliwej
rodziny. Mieli oni jednak całkiem odmienne powody, do których żaden z
nich nie miał zamiaru się przyznawać.
Liv podeszła do
chłopaków i triumfalnie spojrzała na swojego narzeczonego z góry. On
jedynie prychnął i bez słowa ruszył w stronę domu państwa Knight.
Dziewczyna ruszyła za nim, dumna z tego, że była w stanie go
zdenerwować. Szybko go dogoniła i uśmiechnęła się z wyższością.
– Idziesz na tych szpilkach jak nowo narodzona żyrafa – Levi szybko ostudził jej zapał.
– Jakbyś wiedział, jak się chodzi na szpilkach – mruknęła.
– Widziałem dziewczyny, które na szpilkach chodzą seksownie, zamiast stawiać nogi w losowych miejscach.
– Wasze kłótnie stają się już nudne – rzucił poirytowany Oliver idący za nimi.
Wszyscy troje umilkli.
Oliverowi ta cisza nie przeszkadzała, ponieważ ją lubił i wolał unikać
jakichś głupich i nic nieznaczących dyskusji. Liv i Levi czuli się
dziwnie. Obydwoje potrafili się tylko kłócić, znalezienie zwyczajnego
tematu do rozmowy tylko we dwoje było dla nich czymś niespotykanym. Byli
pewni, że nie ma kwestii, w której byliby zgodni.
Po kilku minutach cała
trójka stała przed domem Glorii i Gilberta. Był to niewielki dwupiętrowy
budynek ze ślicznym ogródkiem, którym pieczołowicie zajmowała się pani
Knight. Oliver poprawił swój krawat i zapukał do drzwi.
Otworzyła im Gloria,
ubrana w prostą sukienkę na ramiączkach, granatową w groszki. Włosy
związała w elegancki kok, a jej smukłą szyję podkreślały długie, srebrne
kolczyki.
– Hej – przywitała ich. – Wejdźcie.
Cała trójka weszła do
domu państwa Knight. Liv lubiła to miejsce; wystrój mieszkania łączył
elegancję i domowe ciepło. Salon był jasny i przestronny, na tle
kremowych ścian wyróżniały się mahoniowe meble i ciemna skórzana kanapa.
Pomieszczenie ozdobione było bibelotami, lampkami i wieloma pamiątkami z
rodzinnych wycieczek. Jednak największą uwagę przykuwał śliczny
murowany kominek, nad którym znajdowały się rodzinne zdjęcia.
– Miło was widzieć – przywitał gości tata Glorii i Gilberta.
Z kuchni wyłoniła się
kobieta ubrana w elegancką, czarną sukienkę, podkreślającą szczupłą
talię. Kręcone blond włosy opadały na ramiona, okalając jej szczupłą
twarz. Liv uważała panią Knight za naprawdę ładną osobę o
niepowtarzalnym wyglądzie. Wyjątkowości nadawały jej oczy: lewe było
złote, tak jak tęczówki jej ukochanego Gilberta, a prawe fiołkowe. Matka
Glorii zawsze dbała o swój wygląd. Nic dziwnego –, w końcu jako
dziennikarka musiała dobrze się prezentować.
– Usiądźcie – powiedziała miło kobieta.
Liv, nie czekając na
resztę, usiadła do stołu, po chwili miejsce po jej lewej stronie zajął
Levi. Nawet wśród tak miłych ludzi nie potrafił się uśmiechnąć, na jego
twarzy wciąż gościła obojętność. Gloria była naprawdę szczęśliwa, mogąc
przebywać razem z Levim, co wprawiało w zakłopotanie Olivera, który
chciał zrobić wrażenie na swojej narzeczonej. Po prawej strony Olivii
usiadł Gilbert, ubrany w elegancką czarną koszulę.
– Skoro czekamy na jeszcze jednego gościa, to może napijecie się wina? – zapytał pan Knight, sięgając po butelkę trunku.
– Conrad! – oburzyła się pani Knight.
– Daj spokój, Alice,
wszyscy są już pełnoletni. – Mężczyzna, nie czekając na odpowiedź żony,
zaczął nalewać alkohol do ich kieliszków.
– Ale nie wolno im jeszcze spożywać alkoholu, kochanie** – upomniała go kobieta.
– Lampka wina nikomu nie zaszkodziła.
– Na kogo jeszcze czekamy? – zapytał Levi.
– Na Holly – odparła Gloria. – Mama uznała, że skoro spotykamy się w takim rodzinnym gronie, to ona też powinna przyjść.
Liv skrzywiła się,
słysząc imię nielubianej koleżanki. Jeszcze tylko tej durnej Moss tu
brakowało. Faktycznie byli jedną wielką rodziną, zapewne za jakieś
dziesięć lat będą razem spędzać wigilię, a ich grono powiększy się o
rodziców Olivii i Olivera, mamę Holly i wujka Leviego. Wszyscy byli ze
sobą jakoś połączeni. Dziewczyna wzięła kieliszek do ręki i upiła spory
łyk wina, co spotkało się z dezaprobatą ze strony jej narzeczonego. Po
chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
– To pewnie Holly, pójdę otworzyć – powiedziała pani domu.
Olivia spojrzała na ojca
Glorii i Gilberta. Nie był on zbyt urodziwym mężczyzną, może w młodości
był przystojniejszy. To po nim Gloria odziedziczyła proste brązowe
włosy, niebieskie oczy, które u niej miały odcień morza, i wyjątkowo
szczupłą sylwetkę. Jej ukochany natomiast nie był podobny do ojca;
jedyne, co po nim odziedziczył, to ciemne włosy. Większość cech
wizualnych przejął po matce.
Do pokoju zaraz za panią
Knight weszła Holly, ubrana w uroczą sukienkę w kolorze pudrowego
różu, bez ramiączek, sięgającą jej do połowy uda. Moss wyglądała jak
jedna z tych złych dziewczyn w serialu, jednak doskonale potrafiła to
wykorzystać. Kiedyś była naprawdę miłą i uczynną nastolatką, która
lubiła pomagać innym, niestety, kiedy poszła do liceum, wszyscy uznali,
że jest wredna i głupia . Początkowo Holly walczyła ze stereotypami, ale
ostatecznie stwierdziła, że skoro wszyscy w niej widzą złą osobę, da im
to, czego chcą, i właśnie taka zostanie.
– Dzień dobry – przywitała się, uśmiechając wesoło.
– Dzień dobry, Holly – przywitał ją Conrad – siadaj.
Gilbert uśmiechnął się
do dziewczyny i wstał, aby odsunąć jej krzesło. Ten widok sprawił, że
Liv zrobiło się gorąco. Jeszcze bardziej się zdenerwowała, kiedy
zauważyła, jak uważnie Levi przygląda się smukłej sylwetce znajomej.
Olivia spojrzała na niego morderczo i kopnęła go w kostkę.
Chłopak zerknął na nią, nie wiedząc, o co jej chodzi, kiedy jednak
wymownie zerknęła na Holly, Levi przewrócił oczami i utkwił wzrok w
zdjęciach znajdujących się nad kominkiem.
Może i się nie lubili, ale skoro ma być jej przyszłym mężem, to mógłby się chociaż nie oglądać za innymi kobietami.
Do salonu weszła Alice,
niosąc pięknie pachnącą pieczeń z indyka. Postawiła ją na środku stołu i
zajęła swoje miejsce. Pan Knight zajął się krojeniem dania głównego.
Przy stole toczyła się luźna rozmowa, ale Liv całkowicie straciła
nastrój. Miała nadzieję, że Gilbert powie jej chociażby komplement, a on
nie odrywał wzroku od Holly. Dziewczyna utkwiła wzrok w zdjęciach
znajdujących się nad kominkiem. Oczywiście widziała je wiele razy, nawet
była na jednym z nich razem z Glorią. Tym razem jedna z fotografii
przykuła jej uwagę. Była pewna, że nie widziała jej wcześniej.
Na zdjęciu znajdowały
się dwie małe dziewczynki, które wyglądały na około trzy lata. Obydwie
leżały na dużym łóżku, patrząc prosto w obiektyw i pijąc mleko z butelek
ze smoczkiem. Dzieci były ubrane w takie same niebieskie, tiulowe
sukienki i białe rajstopy. W dziewczynce po lewej Liv rozpoznała Glorię,
ta znajdująca się po prawej była do niej bardzo podobna. Miały
identyczne rysy twarzy i duże oczy. Jej ciemne, kasztanowe loki nie
odbiegały zbytnio barwą od włosów drugiego dziecka. Liv jednak
najbardziej zwróciła uwagę na oczy dziewczynki. Prawe było identyczne,
jak u Glorii, a lewe miało fiołkową barwę.
Olivia uporczywie
wpatrywała się w zdjęcie, próbując rozgryźć, co tak naprawdę zobaczyła.
Jej przyjaciółka nigdy nie wspominała, że ma jakąś kuzynkę w jej wieku,
która jest do nie tak podobna. Poza tym, czy coś takiego byłoby możliwe?
– Na co się tak patrzysz? – mruknął Levi, trącając dziewczynę łokciem.
– Nic takiego – odparła szybko.
Chłopak spojrzał tam,
gdzie ona przed chwilą. Najpierw wyglądał na zaskoczonego, jednak kilka
sekund później był wyraźnie wściekły.
– Kochani, czemu się tak przyglądacie? – zapytała uprzejmie pani Knight.
– Kim jest... – zaczęła Liv.
– Niczemu – odparł twardo Levi, wbijając w nią chłodne spojrzenie.
Alice odwróciła się w
stronę kominka. Kiedy dostrzegła zdjęcie, z jej twarzy zniknął uśmiech.
Conrad, widząc nagłą powagę żony, położył dłoń na jej ramieniu, chcąc
podnieść ją na duchu, jednak niewiele to dało.
– Gloria, mieliśmy wręczyć Liv prezent – przypomniał siostrze Gilbert.
– Racja – odparła dziewczyna – jest w moim pokoju, chodźcie.
Cała piątka udała się za
dziewczyną do jej sypialni. Liv nie wiedziała, po co idą tam wszyscy, i
to tak nagle, ale wolała nie pytać. Pokój Glorii nie był zbyt duży i
jego główną część stanowiła antresola, pod którą znajdowało się małe
biurko i szeroka półka. Pod ścianą stało kilka brązowych szafek
wypełnionych ubraniami i książkami, jednak najbardziej w jej sypialni
podobała się Liv ładna, złota toaletka z ogromnym lustrem ozdobionym
żaróweczkami i mnóstwem szufladek na kosmetyki.
– To dla ciebie –
powiedziała Gloria, podając Liv sporych rozmiarów pudełko w kwiatki,
przewiązane różową wstążką. – To właściwie prezent od nas wszystkich.
Złożyliśmy się, nawet Holly.
Holly na te słowa
jedynie przewróciła oczami. Normalnie rzuciłaby jakąś obraźliwą uwagę,
ale w obecności Gilberta zawsze była w stanie ugryźć się w język.
Olivia natychmiast
zabrała się za rozpakowywanie prezentu. W pudełku znajdowało się inne
pudełko, które było drewniane i płaskie, na nim leżała butelka
słodkiego, różowego wina i osiemnaście czekolad. Dziewczyna odłożyła
trunek i słodkości i otworzyła drugie tajemnicze opakowanie. W środku
znajdowały się kredki w każdym możliwym kolorze, ułożone na trzech
poziomach, które otwierały się wraz z otwieraniem opakowania.
– Musiało was to sporo kosztować – powiedziała, zdziwiona tym, jak bardzo postarali się jej przyjaciele.
– No wiesz, jest nas
pięcioro, nie było tak trudno uzbierać na twój prezent – odparł Gilbert –
poza tym na pewno zrobisz z tych kredek świetny użytek.
– Nie wiem, jak mam wam dziękować, tyle czasu prosiłam o nie rodziców, a oni wciąż wymyślali nowe powody, żeby mi ich nie kupić.
– Wiemy, Oliver nam powiedział – odparł oschle Levi.
– Chcę dostać pierwszy rysunek, jaki nimi wykonasz – zażądała Gloria.
– Oczywiście, oprawię ci go nawet w ramkę – zaśmiała się.
Liv odłożyła prezenty do
pudełka i wszyscy udali się do salonu. Dziewczyna jako pierwsza tam
dotarła, ale kiedy zobaczyła zapłakaną panią domu w ramionach męża,
zatrzymała się.
– Kochanie, nie trać nadziei – mężczyzna pocieszał żonę.
– Jak mam w to nadal
wierzyć? Dzisiaj mija dziesięć lat – szlochała kobieta. – Dziesięć
cholernych lat... Moja córeczka, moja kochana córeczka.
– Liv, dlaczego stoisz w drzwiach? — zapytał poirytowany Levi.
Kiedy chłopak zobaczył
co dzieje się w salonie, chwycił dziewczynę za łokieć i pociągnął w głąb
korytarza. Gloria, zauważając płaczącą matkę, wymieniła porozumiewawcze
spojrzenie z bratem i obydwoje weszli do pokoju. Oliver i Holly nie
wiedzieli, co się działo, ale obydwoje byli pewni, że lepiej będzie się
nie wtrącać.
Levi zmusił swoją
narzeczoną, nie zważając na jej ciche protesty i przekleństwa, aby
weszła z nim do pokoju Glorii. Natychmiast zamknął za nimi drzwi.
– Co to ma do cholery znaczyć? – zapytała dziewczyna. – To jest jakiś żart?
– A czy widzisz, żeby
ktoś się śmiał? – odparł twardo. – A teraz posłuchaj uważnie: wyjdziesz
za chwile razem ze mną i nie będziesz zadawać zbędnych pytań.
– Nie masz prawa mnie do
tego zmusić – powiedziała, oburzona. – Mam prawo wiedzieć, co się
dzieje, a to wszystko jest jakieś nielogiczne!
Liv nie potrafiła jasno
myśleć. Oczywiście wszystko to układało się w pewną logiczną całość, ale
nie potrafiła przyswoić tego w tym momencie, to było zbyt nierealne.
– Zrób to dla wszystkich i raz mnie posłuchaj. To ich prywatna sprawa, jeżeli będą chcieli, to sami ci wszystko wyjaśnią.
– Ty coś wiesz, prawda?
Na te słowa Levi wbił wzrok w nieokreślony punkt za nią i przeczesał włosy palcami.
– Zaufaj mi.
Właściwie to nie miała
powodów, żeby mu ufać. Z drugiej strony nie miała ich też, żeby tego nie
robić. Nie miała siły na kłótnie, wiec postanowiła go posłuchać,
potrzebowała chwili, aby przyswoić wszystko, co zdarzyło się na tej
kolacji.
– Dobrze – zgodziła się, zrezygnowana.
Chłopak otworzył przed
nią drzwi, aby udali się do salonu. Sytuacja już wróciła do normy i
wszyscy siedzieli przy stole. Pani Knight już nie płakała, ale miała
zaczerwienione oczy i opuchnięte powieki.
– My już pójdziemy – oświadczył Levi.
– Nie zostaniecie na deserze? – zapytała kobieta, patrząc na nich smutno.
– Z chęcią, ale przygotowałem dla Liv niespodziankę, a nie chcę zbyt późno odstawiać jej do domu – odparł uprzejmie.
– To takie urocze – przyznała Alice. – W takim razie, nie będę was zatrzymywać.
Gloria spojrzała na
swoją przyjaciółkę z wyrzutem. Wiedziała, że Liv nie jest niczemu winna,
przecież to system wybrał Leviego na jej narzeczonego. Mimo to czuła
się zdradzona – ona chciała być na miejscu przyjaciółki, ale nic nie
mogła na to poradzić.
Po chwili Liv i Levi
opuścili dom państwa Knight. Chłopak niósł prezent swojej narzeczonej,
nie miał zamiaru dawać jej powodów do jakichś uwag, zwłaszcza że pudło
nie było dla niego ciężkie. Szli w milczeniu, pogrążeni w zadumie.
Dziewczyna wciąż kontemplowała nad zdjęciem, które zobaczyła tego
wieczoru. Czuła, że tej nocy nie zaśnie, po jej głowie krążyło zbyt
wiele myśli.
Kilka minut później dotarli do domu Olivii. Levi oddał dziewczynie jej prezent.
– Dzięki – powiedziała Liv, odbierając od niego pudełko. – Do jutra.
– Zaczekaj – zatrzymał
ją chłopak – mam coś dla ciebie. – To mówiąc, wyciągnął z kieszeni
niewielkie satynowe pudełko i położył je na opakowaniu trzymanym przez
jego narzeczoną.
– Dziękuję – odparła, zaskoczona, nie spodziewała się, że dostanie od Leviego prezent.
– Do jutra. – Chłopak nie czekając na jej odpowiedź, skierował się w stronę swojego domu.
Olivia odprowadziła go wzrokiem, a kiedy zniknął z jej pola widzenia, weszła do mieszkania.
– Szybko wróciłaś – stwierdziła jej matka, kiedy zobaczyła córkę w salonie.
Rodzice dziewczyny
siedzieli na kanapie, popijając białe wino i oglądając film w telewizji,
którzy widzieli już chyba z milion razy.
– Źle się poczułam – skłamała. – Levi mnie odprowadził, Oliver wróci później.
– Idź do siebie, zrobię dla ciebie herbatę.
– Nie – odparła – to wasz wieczór, sama sobie poradzę.
Dziewczyna udała się do
swojego pokoju. Położyła prezent na łóżku i zdjęła niewygodne szpilki.
Udała się do garderoby i odstawiła buty na miejsce. Wróciła do siebie,
zdjęła sukienkę i założyła wygodną piżamę, składającą się z różowego
T-shirtu i luźnych spodni. Szybko zmyła makijaż i poszła do kuchni, aby
przygotować sobie malinową herbatę.
Po kilku minutach
siedziała przy biurku w swojej sypialni z ciepłym napojem w ulubionym
kubku z kotem, rysownikiem, zestawem ołówków i nowymi kredkami. Po
głowie krążyło jej tyle myśli, a rysowanie zawsze ją uspokajało. Zanim
zabrała się za tworzenie, sięgnęła po prezent od Leviego. Zazwyczaj, gdy
miała urodziny, dokładał sporą sumę do podarunku, który wybrała dla
niej Gloria, pewnie i tym razem sam zapłacił połowę, nigdy nie dostała
prezentu tylko od niego. Otworzyła pudełeczko i ujrzała wewnątrz śliczny
srebrny pierścionek z niewielkim ametystem. Dziewczyna zdziwiła się.
Zawsze marzyła, żeby dostać pierścionek od chłopaka, miała nadzieję, że
będzie to Gilbert, ale naprawdę schlebiało jej, że Levi wiedział, że
lubi ametysty.
Założyła pierścionek i
przyjrzała mu się. Był naprawdę ładny, jednak dziwne było dla niej
noszenie biżuterii, która nie ma wartości sentymentalnej zwłaszcza, że
dostała ją od chłopaka, więc natychmiast go zdjęła i odłożyła do
pudełka.
Liv zabrała się za
rysowanie. Naszkicowała na kartce zarys kobiecej sylwetki. Wciąż myślała
o dziewczynce ze zdjęcia, jak mogła teraz wyglądać? Na pewno miała rysy
twarzy podobne do Glorii, resztę musiała wymyślić. Kręcone włosy do
ramion, duże oczy z tęczówkami w dwóch różnych kolorach, wyjątkowo
szczupła sylwetka. Mogła wyglądać właśnie tak, mogła się stanowczo
różnić od tej wizji, jedno było pewne, tajemnicza dziewczyna była
siostrą bliźniaczką jej najlepszej przyjaciółki.
Bliźniaczką, która powinna zginąć zaraz po narodzinach.
* W Stanach
Zjednoczonych prawo jazdy można zdawać w wieku szesnastu lat, ale
pełnoletność uzyskuje się po ukończeniu osiemnastego roku życia
** W USA legalnie można spożywać alkohol po dwudziestym-pierwszym roku życia

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz