piątek, 29 marca 2019

Gwiazdy Spadają tylko o Północy - Rozdział 9


„Kłótnie do niczego nie prowadzą, chyba że podważane jest moje zdanie, wtedy to zawsze ma sens"
~ Levi

– Co to za krzyki? – zapytała Loretta, wyraźnie oczekując odpowiedzi, chodź Oliver wiedział niewiele więcej, niż ona.
– Nie wiem – odpowiedział, wzruszając ramionami.
Lotta i Oliver siedzieli w salonie, czekając na Leviego, który musiał pilnie zadzwonić. Hale nie miał pojęcia, dlaczego jeszcze znajduje się w domu przyjaciela, który kategorycznie zabronił mu wychodzić, dopóki... No właśnie, nie wiadomo, co takiego miało się wydarzyć tego wieczoru, że wymagało to niezbędnej obecności Olivera, informacja o ukrywających się rebeliantach była już wystarczająco szokująca.
Loretta również nie wiedziała, co knuje Levi, ale była pewna, że jej się to nie spodoba. Gdyby tak nie było, to od razu powiedziałby jej, o co chodzi. Dziewczyna przypomniała sobie, gdy jako dzieci suszyli głowę rodzicom chłopaka o to, że chcą zwierzątko. Oczywiście wcześniej pokłócili się, co to będzie za zwierzę: Lotta upierała się, że powinni mieć kota, w końcu są takie puchate i można je przytulać, za to Levi twierdził, że będzie lepiej, jeżeli kupią parę szczurów, w końcu są mądrzejsze, można je uczyć sztuczek i jeżeli ktoś bardzo chce, może je przytulać.
Gdy chłopiec dowiedział się o tym, że na jedenaste urodziny rodzice postanowili sprawić mu parę gryzoni, nie powiedział nic Lottcie, wiedząc, że mogłoby to poskutkować awanturą, co mogłoby sprawić, że rodzice się rozmyślą. Oczywiście bez afery się nie obyło, ale dopiero gdy zwierzątka zostały przywiezione do domu. Loretta postanowiła nie odzywać się do Leviego i jak na jedenastolatkę bardzo długo wytrwała w swoim postanowieniu, bo trwało to aż dwa tygodnie. Chłopiec udobruchał ją kiedy powiedział, że jeden ze szczurów może być jej. Nie sprawiło to co prawda, że przestała się boczyć, ale przynajmniej zaczęła z nim rozmawiać. Całkowicie udobruchana została w dniu, w którym Lily przyniosła do domu małego kota, którego przygarnęła ze schroniska. To oczywiście również nie obyło się bez echa, ponieważ państwo Gallagher nie byli zachwyceni obecnością kolejnego zwierzęcia w mieszkaniu, ale ostatecznie pozwolili im zatrzymać kociaka.
Lotta uśmiechnęła się na to wspomnienie, to były czasy. Gallagherowie byli dla niej rodziną bardziej niż jej własne rodzeństwo i rodzice, nie traktowali jej jak powód, dla którego mogli umrzeć, mimo że przecież jej istnienie stanowiło zagrożenie. Co prawda nie mogła żyć jak inne dzieci, ale robili oni wszystko, aby choć trochę jej to przybliżyć. Nie chodziła do normalnej szkoły, lecz uczyła się z dziećmi innych rebeliantów, które tak jak ona były zmuszone się ukrywać lub którym rodzice kazali edukować się na temat dawnej polityki i kultury.
– Zaraz będzie cicho – powiedział Levi, wracając do salonu.
Dziewczyna rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie, ale on zignorował to i usiadł naprzeciwko niej, chowając telefon do kieszeni. Wiedział, że powinien ją uprzedzić o swoich planach, ale możliwe, że próbowałaby się wymigać, gdyby wiedziała, co za parę minut ma się wydarzyć.
– Krzyki jak na dniach otwartych w burdelu – mruknęła Lotta, wstając z kanapy.
– Istnieje w ogóle coś takiego? – zdziwił się Oliver.
– Burdel? Na Brooklynie na pewno – odparła, kierując swoje kroki do aneksu kuchennego.
– Chodzi mi o dni otwarte w burdelu – żachnął się, przecież nie był na tyle głupi, żeby nie wiedzieć, co to jest dom publiczny.
– Chyba nie, ale gdyby istniały, to brzmiałyby właśnie tak.
– Twoje wysublimowane poczucie humoru zaczyna osiągać nowy poziom – prychnął Levi.
– Odezwał się miłośnik brytyjskiego humoru – oburzyła się, otwierając jedną z szafek. – Tapioka się kończy, napisz wujkowi SMS-a, żeby kupił, jak będzie na zakupach.
– Co to jest brytyjski humor? – zapytał Oliver, czując się tak, jakby jego wiedza na temat świata była na tak niskim poziomie, że nie potrafił zrozumieć najprostszych pojęć.
– Szkolnym prymusem to ty chyba nie jesteś – zaśmiała się dziewczyna, nasypując odrobinę tapioki do garnuszka. – Chcecie bubble tea?*
– Wiesz, że nie lubię – powiedział Levi, szybko wystukując wiadomość na klawiaturze telefonu. – Poza tym nie bądź wredna, nie każdy musi znać przedwojenne zjawiska. Humor brytyjski to humor wypowiadany poważnie i pełny dystansu do siebie.
– Jak w „Latającym Cyrku Monty Pythona"?** – zapytał chłopak, wprawiając tym swoich rozmówców w niemałe zaskoczenie.
– Skąd go znasz? Czy on czasem nie jest ocenzurowany? – zdziwił się Levi, nie spodziewał się, że ktoś taki jak Oliver będzie znał coś, co aktualnie było zakazane.
– Nie jest – odparła Loretta, zalewając garnek wodą z filtra stojącego na kuchennym blacie.
– Jasne, że jest, ocenzurowali go nawet przed wojną – oburzył się Gallagher.
– Mówię ci, że nie jest, mogę się założyć o moją tapiokę.
– Nie chcę twojej tapioki – mruknął.
– W pierwszej klasie chodziłem na zajęcia z kinematografii – wyjaśnił zakłopotany Oliver, nigdy nikomu o tym nie opowiadał. Levi wyglądał na zaskoczonego tą informacją, bo uniósł brwi w akcie zdziwienia. – Pan Backer pokazywał nam, jak kiedyś wyglądało kino, miał nawet oryginalne filmy z bazy pałacowej i zezwolenie na rozpowszechnianie w celach edukacyjnych.
– Czy tylko według mnie to dziwne, że wszystko, co związane z dawnym światem jest zabronione, ale z drugiej strony w pałacu jest przynajmniej po jednym egzemplarzu każdego filmu, książki i płyty? – zapytała Loretta.
– Nie wszystko jest zakazane, niektóre filmy i książki są dozwolone – poprawił ją Levi. – Poza tym muzyka nie była ocenzurowana.
If you wanna be with me Baby there's a price to pay I'm a genie in a bottle You gotta rub me the right way*** – zaśpiewała, kręcąc biodrami w rytm melodii.
– Przestań – prychnął chłopak, rzucając jej groźne spojrzenie.
– Według mnie głupsze jest korzystanie ze starej technologii, zamiast wymyślenie czegoś nowego – wtrącił Oliver, tym samym zapobiegając kolejnej złośliwej odpowiedzi Loretty. – Korzystamy z wynalazków używanych jeszcze sto lat przed wojną. Nawet jeżeli nie chcemy niczego wymyślać to moglibyśmy używać rzeczy powszechnie używanych przed wojną, a nie wykopalisk z początku tego milenium.
– Uznano, że zbyt szybki rozwój technologiczny przyczynił się do wybuchu wojny.
Ich rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Loretta dyskretnie wyjrzała przez kuchenne okno, aby sprawdzić, kto przyszedł, ale nic nie zauważyła.
– Idź nakarm szczury, ja im otworzę – powiedział Levi.
Dziewczyna skinęła głową i udała się do jego pokoju, aby nakarmić dwa zwierzęta siedzące w klatce oraz śpiącego na niej dużego, puchatego kocura. Nie miała pojęcia, kto mógł do nich przyjść, miała jednak przeczucie, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Pogładziła kota po głowie, na co on zaczął mruczeć i wyciągać łepek, tak aby głaskała go dłużej. Lotta uśmiechnęła się i przegoniła zwierzę, które miauknęło niezadowolone i postanowiło ułożyć się na łóżku Leviego.
Lubiła jego pokój, był przestronny i urządzony bardzo minimalistycznie. Panował tam niesamowity porządek, z resztą jak w całym domu, ponieważ to Levi się tym zajmował , a Lotta dbała o to, aby on i jego wujek nie ograniczali swojej diety do jedzenia na wynos. Dziewczyna otworzyła klatkę i nasypała szczurom trochę jedzenia. Obydwa nawet nie spojrzały na pokarm i stawały na tylnych łapkach, aby ich właścicielka je podniosła.
Loretta wyciągnęła oba z klatki. Jeden z nich miał całe czarne futerko i był trochę większy, a drugi był łaciaty, oba miały już trochę wyliniałe futerko i nie były tak energiczne, jak kiedyś. Razem z Levim robili, co mogli, aby zwierzątka żyły jak najdłużej, ale niestety nie było metody, która pozwoliłaby szczurom pozostać w formie i żyć przez kolejne siedem lat.
Tymczasem Gallagher poszedł otworzyć drzwi. Doskonale wiedział, kogo za nimi zobaczy. Nie mylił się – na progu jego domu stali Olivia, Gloria, Gilbert i Holly. Gloria wyglądała na niesamowicie przerażoną, na twarzy Liv malowało się jedynie otępienie, a Holly wyglądała, jakby przed chwilą zobaczyła morderstwo. Jedynie Gilbert pozostawał spokojny. Levi bez słowa wpuścił ich do środka.
– Oliver?! – zawołała zaskoczona Gloria, widząc swojego narzeczonego siedzącego jak gdyby nigdy nic w salonie ich przyjaciela.
– Co wy tu wszyscy robicie? – zdziwił się chłopak. – Stało się coś?
Głos brata wyrwał Liv z otępienia. Co on tu robił? Skoro mieli załatwić sprawę z Holly, to przecież niedoinformowany Oliver nie może być uczestnikiem tej rozmowy.
– Siadajcie – powiedział Levi, wskazując im miejsce na kanapie.
– Nie będę siadać – syknęła Holly, biegając wzrokiem po wszystkich zebranych. – To jest jakieś chore, nie mam zamiaru was słuchać!
– Daj sobie wytłumaczyć – próbował przekonać ją Levi. Był świadomy tego, że krzyki nie pomogą.
– Twoi rodzice są chorzy – warknęła dziewczyna, rzucając nienawistne spojrzenie przestraszonej Glorii. – Jesteście cholernymi egoistami i kłamcami, oszukujecie wszystkich naokoło!
– Tak jak ty oszukujesz Gilberta? – wypalił Oliver, na co serce Holly na moment się zatrzymało.
– Nie wiem, o czym mówisz – odparła, próbując zamaskować drżący głos.
– Nie musisz się trudzić – odezwał się Gilbert. – Wiem o wszystkim, od samego początku. Zawsze znikałaś wtedy, kiedy Oliver, i znalazłem kiedyś w twojej torebce tabletki antykoncepcyjne.
– Jak mogłeś?! – krzyknęła Gloria, powstrzymując się przed uderzeniem Olivera.
– Bardzo fajnie, że już znamy życie erotyczne występujące w naszym wąskim gronie, ale może teraz zajmijmy się prawdziwym problemem – powiedział ostro Levi, który był wyraźnie poirytowany całą tą sytuacją.
Holly już bez większych sprzeciwów usiadła na kanapie, a po jej policzkach płynęły łzy. Czuła się winna bardziej niż zwykle. Była podła. Jak wielki ból musiała sprawiać Gilbertowi, gdy ten przyjmował ją z otwartymi ramionami? Natomiast serce Liv wykonało koziołka na wieść o tej rewelacyjnej wiadomości. Z jednej strony bardzo żałowała brata swojej przyjaciółki, kochała go i cierpiała razem z nim, lecz z drugiej strony miała nadzieję, że dzięki temu zbliżą się do siebie, że w końcu zwróci na nią uwagę. Głos rozsądku podpowiadał jej, że to nierealne, przecież system nie pozwoli im być razem, ale może dałoby się to jakoś obejść? Mogli być kochankami, nie musieli mieć dzieci, cała ich czwórka byłaby wolna. Ta myśl była bardzo egoistyczna, ale jej serce skutecznie tłumiło głos rozsądku.
Iskierka nadziei sprawiła, że całkowicie zapomniała, po co tu tak naprawdę przybyli.
– Właściwie co się stało z twoją twarzą? – zapytała Olivia, widząc opuchniętą twarz brata.
– A co cię to obchodzi? – warknął.
– Zachowajcie nerwy na wodzy – uspokajał ich Levi.
Liv zastanawiało, jak to możliwe, że był taki opanowany, przecież zawsze to on pierwszy zrzędził i wszystkim pokazywał, jaki jest niezadowolony. Tym razem było inaczej – dziewczyna nie wyczuwała w jego głosie irytacji, a jedynie nacisk, który powodował, że nikt nie miał ochoty się mu sprzeciwiać.
Levi chciał załatwić tę sprawę szybko, choć wiedział, że bez krzyków i awantury się nie obejdzie, nieważne, jak bardzo się o to postara. Przeczesał włosy palcami, zastanawiając się, od czego tak naprawdę powinien zacząć. Loretta tu nie przyjdzie, jeżeli powie jej, o co chodzi – szybciej dałaby się oskalpować, niż z własnej woli pokazała się swojemu rodzeństwu... Jego wzrok spoczął na gotującej się tapioce. W ten sposób na pewno ją wywabi.
– Twoja tapioka wykipiała! – zawołał w stronę swojego pokoju, a wszyscy oprócz Olivera spojrzeli na niego, jakby oszalał.
– O nie! – dało się słyszeć damski głos z jednego z pomieszczeń. – Wiedziałam, że każesz mi je nakarmić tylko po to, żeby zabić moją tapiokę! Poza tym, chyba z Pixi nie jest już najlepiej.
Młoda dziewczyna wparowała do salonu, trzymając na ręce niewielkiego, czarno-białego szczura o troszkę wyliniałym futerku. Ubrana była w czarne legginsy i za dużą męską, szarą koszulkę. Liv była wręcz pewna, że należała do Leviego, ponieważ nieraz widziała ją u niego w zeszłe wakacje.
– Loretta?! – zawołała Gloria, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. – Co ty tutaj robisz?!
– Świnia! – krzyknęła dziewczyna, rzucając Leviemu spojrzenie bardziej zrezygnowane, niż wściekłe. – Okłamałeś mnie, moja tapioka się dopiero gotuje!
Gloria i Olivia zrobiły wielkie oczy. Dziewczyna stojąca przed nimi tak po prostu ich zignorowała, tak jakby widywała ich codziennie, a powód ich przybycia był dla niej tak samo ważny, jak śnieg padający w Kanadzie. Holly była blada jak ściana, nie mogąc uwierzyć, co się tam działo. Wszystko to było dla niej chore, pozbawione sensu i przerażające. Żałowała, że postanowiła podsłuchiwać te dwie kujonice.
Gilbert wyglądał na niewzruszonego. Jedynie przewrócił oczami, słysząc ignorancję swojej młodszej siostry. Nie spodziewał się innej reakcji z jej strony, zawsze była wyszczekana i nie lubiła okazywać swoich obaw.
– Nie ignoruj mnie! – krzyknęła Gloria. Była wściekła – nie widziały się tyle lat, a ona tak po prostu udawała, że jej tu nie ma!
– Dobra, co oni tu robią? – zapytała zirytowana, wskazując na znajdującą się przed nią grupę nastolatków.
– Czas wszystko wyjaśnić, więc siadaj i nie pajacuj – rozkazał Levi , rzucając jej ostrzegawcze spojrzenie.
Dziewczyna przewróciła oczami, ale wykonała jego polecenie, wiedząc, że niezależnie od tego, co zrobi, i tak nie ucieknie od tej rozmowy, nieważne, jak bardzo by się starała.
– Może mi ktoś to wszystko wyjaśnić? – zawołała Gloria z nieskrywaną paniką w głosie.
– O Jezu, mieszkam tu, wielkie mi halo – warknęła jej siostra, głaszcząc trzymane przez nią zwierzątko.
Levi był pewny, że za niecałą minutę wyjdzie z siebie i stanie obok. Ta dziewczyna była zbiorem tak wielu sprzeczności, że mało kto byłby w stanie z nią wytrzymać. Z jednej strony była wyjątkowo dojrzała, stanowiąc autorytet dla wielu rebeliantów, a z drugie jej dzisiejsze zachowanie sprawiało wrażenie, jakby jej umysł zatrzymał się w wieku ośmiu lat.
– Levi, wyjaśnij mi to! – krzyknęła nastolatka. – Powiedz, że to nieprawda, że znalazłeś ją, próbowałeś odszukać, ale powiedz, że to nie jest prawda!
– To prawda – odparł bez chwili namysłu.
Gloria poczuła się, jakby spadała w przepaść. Jej siostra była tak blisko, a zarazem tak daleko, w domu osoby, którą znała, ufała i kochała. Czuła, jak jej serce rozpada się na kawałki.
– Dlaczego? – wydusiła, starając się powstrzymać napływające do jej oczu łzy. – Dlaczego to zrobiłaś?
– Jeszcze się pytasz – mruknęła, rzucając jej spojrzenie mrożące krew w żyłach.
Olivię zmroziło. Oczywiście Loretta mogła być wściekła na siostrę, ale to chyba nie był powód, aby traktować ją w ten sposób – była podła. Właściwie to powinna myśleć, że to Levi był podły, w końcu ukrywał ją przez tyle lat, ale jak widać nie było to żadnym przymusem.
– Przestań zachowywać się jak rozwydrzona księżniczka – fuknął na nią Gilbert. – Przecież rodzice nie chcieli dla ciebie źle, robili to dla twojego dobra i bezpieczeństwa.
– Obrońca uciśnionych się znalazł, lepiej pilnuj Holly, żeby ci większe rogi nie urosły – odparowała.
– Zastanawiam się, czy to ty nauczyłaś się być od Leviego taka wredna, czy odwrotnie – wtrącił się Oliver.
– Czy zamiast się spierać, możemy od początku wyjaśnić sytuację i dowiedzieć się, po co wszyscy tu jesteśmy? – Olivia postanowiła przerwać te słowne przepychanki; głowa bolała ją od tego całego zamieszania, chciała, aby ktoś rozjaśnił jej sytuację.
– Pod naszym osiedlem wybudowany jest podziemny kompleks, który powstał jeszcze za czasów wielkiej wojny – zaczął Levi. – Wszystkie jego wejścia są zasypane.
– Co to ma do rzeczy, do cholery?! – krzyknęła Holly, cicho pociągając nosem; chciała już udać się do domu i schować się pod swoim puchatym kocem, nie myśląc o poczuciu winy.
– Moi rodzice postanowili to wykorzystać i założyli tu siedzibę rebeliantów – dokończył.
Wszyscy zamilkli. Olivia wbiła wzrok w jakiś nieokreślony punkt znajdujący się przed nią. Rebelia tuż pod jej domem – to chyba jeszcze bardziej szalone, niż nieistniejąca siostra bliźniaczka jej przyjaciółki. Jej uczucia były mieszane – z jednej strony odczuwała strach przed nieznanym, ale z drugiej była coraz bardziej podekscytowana. Rewolucja może prowadzić do wojny, co było przerażającą wizją, ale to mogło sprawić, że ludzie znowu będą wolni, będą mogli sami decydować o swoim życiu, nikt nie ginąłby niewinnie.
Gloria miała odmienne zdanie na ten temat. Chciała być wolna, ale możliwość sprzeciwienia się władzy była dla niej tak straszna i paraliżująca, że wolałaby o tym wszystkim nie wiedzieć, aby nie czuła się odpowiedzialna za działanie rewolucjonistów.
Holly była równie przerażona, co Gloria. System nie był idealny, ale w pewien sposób podobał się jej. Nie musiała podejmować ważnych decyzji: jako zawód wybrano dla niej bycie dziennikarką, może nie była to jej wymarzona praca, ale tak naprawdę nie potrafiła utożsamić się z żadnym zajęciem. System zapewniał jej to, że nigdy nie będzie samotna, zawsze ktoś będzie przy niej, przynajmniej ciałem, później mogłaby mieć dziecko, które kochałoby ją bezwarunkowo, tak jak ona kochała swoją matkę pracoholiczkę, która od własnej córki wolała tabelki w papierach z księgowości.
Jedynie Gilbert i Oliver nie byli zaskoczeni tą nowiną. Oliver dowiedział się o wszystkim już jakiś czas temu, ale dlaczego jego przyjaciel był spokojny, stanowiło dla niego zagadkę. Nikt poza nim się tym nie zainteresował, ponieważ myśli innych krążyły w całkiem odmiennym kierunku.
Levi był niespokojny. Milczenie to najgorsze co mogło się przydarzyć: nie wiadomo co dana osoba myśli. Doskonale znał zdanie Gilberta i Olivera, z obydwoma przecież rozmawiał na ten temat, nie wiedział jednak, co z żeńską częścią grupy.
– Właściwie co my mamy z tym wspólnego? – zapytała Liv, przerywając ciszę.
– Żeby obalić władzę, musi wypełnić się przepowiednia, wypowiedziana przez pierwszą królową – tłumaczył Levi, nerwowo krążąc po pokoju. – Założyliśmy, że bliźniętami z przepowiedni są Loretta i Gloria.
– Ja? – zdziwiła się nastolatka, spoglądając to na Lorettę, to na Leviego z przerażeniem. – Nawet nie ma takiej mowy, nie chcę brać w tym udziału, to jest niebezpieczne!
– Nie martw się, poradzę sobie bez twojej pomocy – rzuciła dumnie jej siostra, a Liv przeszło przez myśl, że pierwszy raz spotyka osobę o gorszym charakterze, niż Levi.
– Poza tym potrzebujemy ludzi do walki – dokończył chłopak, ignorując bliźniaczki.
– W takim razie wchodzę w to – odparła pewnie Liv.
Dziewczyna wiedziała, że tak nagle podjęta decyzja jest lekkomyślna, przecież mogła prowadzić spokojne życie, wierząc, że uda jej się pokochać Leviego, jednak iskra nadziei w jej sercu sprawiła, że była gotowa postawić wszystko na jedną kartę. Loretta uśmiechnęła się chytrze na jej słowa. Nie wiedziała, że to właśnie ona będzie tak zdecydowana.
– Liv, co ty mówisz?! – zawołała przerażona Gloria. – Nie możesz, a co jeżeli to wszystko się nie uda, jeżeli wszystkich nas zabiją za spiskowanie, przecież wiesz, ilu w ostatnim czasie rewolucjonistów osądzono?!
– Chcę być wolna! Chcę, żeby moja rodzina, moje przyszłe dzieci, przyjaciele byli wolni, nie chcę, żeby kobiety zachodzące w ciążę obawiały się najgorszego, mimo że powinien być to najszczęśliwszy okres w ich życiu!
– Ja nie mam zamiaru brać w tym udziału – warknęła Holly, zarzucając swoimi długimi blond włosami – a teraz wybaczcie, ale idę do domu, mam dość tej zbiorowej głupoty.
Dziewczyna chwyciła torebkę i skierowała swoje kroki w stronę drzwi, jednak nim położyła rękę na klamce, została gwałtownie pociągnięta za włosy, a następnie powalona na ziemię. Poczuła przeszywającą ból głowy i zrobiło jej się ciemno przed oczami, gdy jej czaszka z impetem uderzyła o podłogę. Usłyszała pisk dziewczyn i cichy dźwięk przeładowywania pistoletu. Silna dłoń chwyciła ją za szyję na wypadek, gdyby miała zamiar się ruszyć. Powinna przewidzieć, że Levi nie pozwoli jej wyjść, nie myślała jednak, że zrobi to w tak brutalny sposób.
– Co ty robisz?! – dało się słyszeć oburzony głos Gilberta.
– Nie masz zamiaru jej pomóc? – zapytał Oliver.
– Nie – odparł spokojnie Levi – ale jeżeli masz odwagę zabrać jej pistolet, to śmiało.
– Dołączysz do nas, albo cię zabiję. – Lodowaty głos Loretty dotarł do uszu Holly. Jej dłoń powoli zaciskała się na jej krtani, odcinając dopływ tlenu. – Nie mamy pewności, że nikomu nic nie zdradzisz.
– Nie powiem ani słowa – wydusiła, próbując złapać oddech – przysięgam.
– Jakoś ci nie wierzę. – Holly poczuła, jak dziewczyna przykłada jej lufę do czoła, gotowa nacisnąć spust w każdej chwili.
– Levi, zrób coś! – krzyknęła spanikowana Liv. Może i nie lubiła Holly, ale zdecydowanie nie życzyła jej śmierci, zwłaszcza że na nią nie zasłużyła.
– Puść ją! – ostry głos Aleca Gallaghera rozniósł się po pomieszczeniu.
Mężczyzna stał w drzwiach, mierząc ich wszystkim surowym spojrzeniem. Loretta posłuchała go bez większych zastrzeżeń, choć wyraźnie nie była z tego zadowolona. Zabezpieczyła broń i schowała ją za opaską uciskową na brzuchu, która pod bluzką była niewidoczna. Levi zacisnął usta w wąską kreskę. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i mimo że to Loretta prawie zabiła Holly, to on dostanie za to reprymendę, nie ona. Wujek ufał mu o wiele bardziej, przez co zazwyczaj obarczał go winą za wyskoki młodej rebeliantki, ponieważ uważał, że jako jeden z generałów powinien panować nad swoimi podwładnymi. Levi nie miał ochoty tłumaczyć mu, że nad Lottą nie da się zapanować, ponieważ dziewczyna nie słuchała nikogo oprócz Aleca Gallaghera, którego decyzje uznawała za słuszne. Nic dziwnego, w końcu to on miał największe doświadczenie militarne –
Mimo że w tych czasach nie występowały wojny, zdarzały się bunty w Afryce i Australii. Młodzi mężczyźni zgłaszali się na ochotnika i wybierali się na obcy kontynent, aby stłumić zamieszki. Wujek Leviego okazał się świetnym taktykiem, dzięki czemu szybko awansował na dowódcę kampanii, która pod jego wodzą odniosła wiele zwycięstw.
Tym razem Levi nie czuł się winny. Był gotowy poświęcić życie Holly, gdyby ta postanowiła od nich odejść, w końcu nie miał pewności, że nie zdradzi ich położenia. Władze prawdopodobnie, zamiast szukać wejścia zbombardowałyby okolice, co doprowadziłoby do śmierci wielu niewinnych ludzi.
Mężczyzna pomógł wstać zszokowanej Holly, która leżała skulona na podłodze, walcząc z atakiem kaszlu. Dziewczyna była przerażona, ten dzień należał do najgorszych w jej życiu – nie dość, że wszyscy jej nienawidzili, to jeszcze omal nie została zastrzelona. Chciała, żeby to był koszmar, z którego wkrótce się obudzi, niestety nic na to nie wskazywało. Zajęła miejsce koło Gilberta, podchodząc do kanapy na drżących nogach. Chłopak pogładziła ją po plecach w geście otuchy, lecz ona natychmiast strąciła jego rękę. Nie mogła patrzeć, jak Gilbert wciąż pozostaje jej wierny i stara się ją wspierać nawet po tym, co mu zrobiła. Z drugiej strony była na niego wściekła – skoro jest po jej stronie to dlaczego jej nie pomógł?
– Mogę wiedzieć co tu się do jasnej cholery dzieje?! – zagrzmiał wujek Alec, łypiąc na nich groźnie.
Alec był przystojnym mężczyzną w średnim wieku z ciemnobrązowymi włosami z widocznymi już zakolami i przenikliwymi wąskimi oczami o wyjątkowo ciemnych tęczówkach, które były prawie nie do odróżnienia od źrenic. Ubrany był w elegancki popielaty garnitur oraz białą koszulę, której dwa górne guziki były rozpięte.
– Nic – Levi i Loretta odpowiedzieli prawie równocześnie.
– Levi — mężczyzna skarcił swojego bratanka spojrzeniem – chcę natychmiast wiedzieć, o co tu chodzi.
– Chciałem ich we wszystko wtajemniczyć – zaczął tłumaczyć, zastanawiając się, jak odpowiednio dobrać słowa, aby jego wujek nie wybuchnął.
– Grożąc im?! – oburzył się mężczyzna.
– Sprawa wymknęła się trochę spod kontroli.
– Trochę?! – krzyknęła Holly. – Prawie zginęłam!
– Nie zrobilibyśmy ci krzywdy – odparł. – Chcieliśmy cię przestraszyć. Jest ryzyko, że nas wydasz, jeżeli nie pozwolisz sobie wszystkiego wytłumaczyć.
Loretta zakaszlała, starając się ukryć śmiech. Levi kłamał jak z nut, byle tylko uspokoić Aleca. Obydwoje nie mieli zamiaru z nim zadzierać i oszukiwanie go było na porządku dziennym. Chodziło oczywiście o niewielkie kłamstewka, które miały postawić ich w lepszym świetle. Żadne z nich nie chciało utracić pełnionej funkcji wśród rebeliantów, którą Alec mógł im odebrać w każdej chwili jako główny generał.
– Kazałem wam z tym zaczekać – powiedział mężczyzna, spoglądając na dwójkę swoich podopiecznych. – Usiądźmy na spokojnie i porozmawiajmy bez żadnych nerwów, nikomu nie stanie się krzywda niezależnie od tego, jaką podejmie decyzję.
Levi i Loretta wymienili zaniepokojone spojrzenia. Czyżby Alec oszalał?

* Bubble Tea - napój herbaciany z perełkami tapioki na dnie, najczęściej z dodatkiem mleka
**Latający cyrk Monty Pythona – komediowy serial telewizyjny tworzony przez grupę brytyjskich komików, Monty Python.
*** Fragment piosenki Christiny Aguilery Geni in a Bottle

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia