„Kłótnie do niczego nie prowadzą, chyba że podważane jest moje zdanie, wtedy to zawsze ma sens"
~ Levi
– Co to za krzyki? – zapytała Loretta, wyraźnie oczekując odpowiedzi, chodź Oliver wiedział niewiele więcej, niż ona.
– Nie wiem – odpowiedział, wzruszając ramionami.
Lotta i Oliver siedzieli
w salonie, czekając na Leviego, który musiał pilnie zadzwonić. Hale nie
miał pojęcia, dlaczego jeszcze znajduje się w domu przyjaciela, który
kategorycznie zabronił mu wychodzić, dopóki... No właśnie, nie wiadomo,
co takiego miało się wydarzyć tego wieczoru, że wymagało to niezbędnej
obecności Olivera, informacja o ukrywających się rebeliantach była już
wystarczająco szokująca.
Loretta również nie
wiedziała, co knuje Levi, ale była pewna, że jej się to nie spodoba.
Gdyby tak nie było, to od razu powiedziałby jej, o co chodzi. Dziewczyna
przypomniała sobie, gdy jako dzieci suszyli głowę rodzicom chłopaka o
to, że chcą zwierzątko. Oczywiście wcześniej pokłócili się, co to będzie
za zwierzę: Lotta upierała się, że powinni mieć kota, w końcu są takie
puchate i można je przytulać, za to Levi twierdził, że będzie lepiej,
jeżeli kupią parę szczurów, w końcu są mądrzejsze, można je uczyć
sztuczek i jeżeli ktoś bardzo chce, może je przytulać.
Gdy chłopiec dowiedział
się o tym, że na jedenaste urodziny rodzice postanowili sprawić mu parę
gryzoni, nie powiedział nic Lottcie, wiedząc, że mogłoby to poskutkować
awanturą, co mogłoby sprawić, że rodzice się rozmyślą. Oczywiście bez
afery się nie obyło, ale dopiero gdy zwierzątka zostały przywiezione do
domu. Loretta postanowiła nie odzywać się do Leviego i jak na
jedenastolatkę bardzo długo wytrwała w swoim postanowieniu, bo trwało to
aż dwa tygodnie. Chłopiec udobruchał ją kiedy powiedział, że jeden ze
szczurów może być jej. Nie sprawiło to co prawda, że przestała się
boczyć, ale przynajmniej zaczęła z nim rozmawiać. Całkowicie udobruchana
została w dniu, w którym Lily przyniosła do domu małego kota, którego
przygarnęła ze schroniska. To oczywiście również nie obyło się bez echa,
ponieważ państwo Gallagher nie byli zachwyceni obecnością kolejnego
zwierzęcia w mieszkaniu, ale ostatecznie pozwolili im zatrzymać kociaka.
Lotta uśmiechnęła się na
to wspomnienie, to były czasy. Gallagherowie byli dla niej rodziną
bardziej niż jej własne rodzeństwo i rodzice, nie traktowali jej jak
powód, dla którego mogli umrzeć, mimo że przecież jej istnienie
stanowiło zagrożenie. Co prawda nie mogła żyć jak inne dzieci, ale
robili oni wszystko, aby choć trochę jej to przybliżyć. Nie chodziła do
normalnej szkoły, lecz uczyła się z dziećmi innych rebeliantów, które
tak jak ona były zmuszone się ukrywać lub którym rodzice kazali edukować
się na temat dawnej polityki i kultury.
– Zaraz będzie cicho – powiedział Levi, wracając do salonu.
Dziewczyna rzuciła mu
podejrzliwe spojrzenie, ale on zignorował to i usiadł naprzeciwko niej,
chowając telefon do kieszeni. Wiedział, że powinien ją uprzedzić o
swoich planach, ale możliwe, że próbowałaby się wymigać, gdyby
wiedziała, co za parę minut ma się wydarzyć.
– Krzyki jak na dniach otwartych w burdelu – mruknęła Lotta, wstając z kanapy.
– Istnieje w ogóle coś takiego? – zdziwił się Oliver.
– Burdel? Na Brooklynie na pewno – odparła, kierując swoje kroki do aneksu kuchennego.
– Chodzi mi o dni otwarte w burdelu – żachnął się, przecież nie był na tyle głupi, żeby nie wiedzieć, co to jest dom publiczny.
– Chyba nie, ale gdyby istniały, to brzmiałyby właśnie tak.
– Twoje wysublimowane poczucie humoru zaczyna osiągać nowy poziom – prychnął Levi.
– Odezwał się miłośnik
brytyjskiego humoru – oburzyła się, otwierając jedną z szafek. – Tapioka
się kończy, napisz wujkowi SMS-a, żeby kupił, jak będzie na zakupach.
– Co to jest brytyjski
humor? – zapytał Oliver, czując się tak, jakby jego wiedza na temat
świata była na tak niskim poziomie, że nie potrafił zrozumieć
najprostszych pojęć.
– Szkolnym prymusem to
ty chyba nie jesteś – zaśmiała się dziewczyna, nasypując odrobinę
tapioki do garnuszka. – Chcecie bubble tea?*
– Wiesz, że nie lubię –
powiedział Levi, szybko wystukując wiadomość na klawiaturze telefonu. –
Poza tym nie bądź wredna, nie każdy musi znać przedwojenne zjawiska.
Humor brytyjski to humor wypowiadany poważnie i pełny dystansu do
siebie.
– Jak w „Latającym Cyrku Monty Pythona"?** – zapytał chłopak, wprawiając tym swoich rozmówców w niemałe zaskoczenie.
– Skąd go znasz? Czy on
czasem nie jest ocenzurowany? – zdziwił się Levi, nie spodziewał się, że
ktoś taki jak Oliver będzie znał coś, co aktualnie było zakazane.
– Nie jest – odparła Loretta, zalewając garnek wodą z filtra stojącego na kuchennym blacie.
– Jasne, że jest, ocenzurowali go nawet przed wojną – oburzył się Gallagher.
– Mówię ci, że nie jest, mogę się założyć o moją tapiokę.
– Nie chcę twojej tapioki – mruknął.
– W pierwszej klasie
chodziłem na zajęcia z kinematografii – wyjaśnił zakłopotany Oliver,
nigdy nikomu o tym nie opowiadał. Levi wyglądał na zaskoczonego tą
informacją, bo uniósł brwi w akcie zdziwienia. – Pan Backer pokazywał
nam, jak kiedyś wyglądało kino, miał nawet oryginalne filmy z bazy
pałacowej i zezwolenie na rozpowszechnianie w celach edukacyjnych.
– Czy tylko według mnie
to dziwne, że wszystko, co związane z dawnym światem jest zabronione,
ale z drugiej strony w pałacu jest przynajmniej po jednym egzemplarzu
każdego filmu, książki i płyty? – zapytała Loretta.
– Nie wszystko jest zakazane, niektóre filmy i książki są dozwolone – poprawił ją Levi. – Poza tym muzyka nie była ocenzurowana.
– If you wanna be with me Baby there's a price to pay I'm a genie in a bottle You gotta rub me the right way*** – zaśpiewała, kręcąc biodrami w rytm melodii.
– Przestań – prychnął chłopak, rzucając jej groźne spojrzenie.
– Według mnie głupsze
jest korzystanie ze starej technologii, zamiast wymyślenie czegoś nowego
– wtrącił Oliver, tym samym zapobiegając kolejnej złośliwej odpowiedzi
Loretty. – Korzystamy z wynalazków używanych jeszcze sto lat przed
wojną. Nawet jeżeli nie chcemy niczego wymyślać to moglibyśmy używać
rzeczy powszechnie używanych przed wojną, a nie wykopalisk z początku
tego milenium.
– Uznano, że zbyt szybki rozwój technologiczny przyczynił się do wybuchu wojny.
Ich rozmowę przerwał
dzwonek do drzwi. Loretta dyskretnie wyjrzała przez kuchenne okno, aby
sprawdzić, kto przyszedł, ale nic nie zauważyła.
– Idź nakarm szczury, ja im otworzę – powiedział Levi.
Dziewczyna skinęła głową
i udała się do jego pokoju, aby nakarmić dwa zwierzęta siedzące w
klatce oraz śpiącego na niej dużego, puchatego kocura. Nie miała
pojęcia, kto mógł do nich przyjść, miała jednak przeczucie, że nie
wyniknie z tego nic dobrego. Pogładziła kota po głowie, na co on zaczął
mruczeć i wyciągać łepek, tak aby głaskała go dłużej. Lotta uśmiechnęła
się i przegoniła zwierzę, które miauknęło niezadowolone i postanowiło
ułożyć się na łóżku Leviego.
Lubiła jego pokój, był przestronny i urządzony bardzo minimalistycznie. Panował tam niesamowity porządek, z resztą jak w całym domu, ponieważ to Levi się tym zajmował ,
a Lotta dbała o to, aby on i jego wujek nie ograniczali swojej diety do
jedzenia na wynos. Dziewczyna otworzyła klatkę i nasypała szczurom
trochę jedzenia. Obydwa nawet nie spojrzały na pokarm i stawały na
tylnych łapkach, aby ich właścicielka je podniosła.
Loretta wyciągnęła oba z
klatki. Jeden z nich miał całe czarne futerko i był trochę większy, a
drugi był łaciaty, oba miały już trochę wyliniałe futerko i nie były tak
energiczne, jak kiedyś. Razem z Levim robili, co mogli, aby zwierzątka
żyły jak najdłużej, ale niestety nie było metody, która pozwoliłaby
szczurom pozostać w formie i żyć przez kolejne siedem lat.
Tymczasem Gallagher
poszedł otworzyć drzwi. Doskonale wiedział, kogo za nimi zobaczy. Nie
mylił się – na progu jego domu stali Olivia, Gloria, Gilbert i Holly.
Gloria wyglądała na niesamowicie przerażoną, na twarzy Liv malowało się
jedynie otępienie, a Holly wyglądała, jakby przed chwilą zobaczyła
morderstwo. Jedynie Gilbert pozostawał spokojny. Levi bez słowa wpuścił
ich do środka.
– Oliver?! – zawołała zaskoczona Gloria, widząc swojego narzeczonego siedzącego jak gdyby nigdy nic w salonie ich przyjaciela.
– Co wy tu wszyscy robicie? – zdziwił się chłopak. – Stało się coś?
Głos brata wyrwał Liv z
otępienia. Co on tu robił? Skoro mieli załatwić sprawę z Holly, to
przecież niedoinformowany Oliver nie może być uczestnikiem tej rozmowy.
– Siadajcie – powiedział Levi, wskazując im miejsce na kanapie.
– Nie będę siadać –
syknęła Holly, biegając wzrokiem po wszystkich zebranych. – To jest
jakieś chore, nie mam zamiaru was słuchać!
– Daj sobie wytłumaczyć – próbował przekonać ją Levi. Był świadomy tego, że krzyki nie pomogą.
– Twoi rodzice są chorzy
– warknęła dziewczyna, rzucając nienawistne spojrzenie przestraszonej
Glorii. – Jesteście cholernymi egoistami i kłamcami, oszukujecie
wszystkich naokoło!
– Tak jak ty oszukujesz Gilberta? – wypalił Oliver, na co serce Holly na moment się zatrzymało.
– Nie wiem, o czym mówisz – odparła, próbując zamaskować drżący głos.
– Nie musisz się trudzić
– odezwał się Gilbert. – Wiem o wszystkim, od samego początku. Zawsze
znikałaś wtedy, kiedy Oliver, i znalazłem kiedyś w twojej torebce
tabletki antykoncepcyjne.
– Jak mogłeś?! – krzyknęła Gloria, powstrzymując się przed uderzeniem Olivera.
– Bardzo fajnie, że już
znamy życie erotyczne występujące w naszym wąskim gronie, ale może teraz
zajmijmy się prawdziwym problemem – powiedział ostro Levi, który był
wyraźnie poirytowany całą tą sytuacją.
Holly już bez większych
sprzeciwów usiadła na kanapie, a po jej policzkach płynęły łzy. Czuła
się winna bardziej niż zwykle. Była podła. Jak wielki ból musiała
sprawiać Gilbertowi, gdy ten przyjmował ją z otwartymi ramionami?
Natomiast serce Liv wykonało koziołka na wieść o tej rewelacyjnej
wiadomości. Z jednej strony bardzo żałowała brata swojej przyjaciółki,
kochała go i cierpiała razem z nim, lecz z drugiej strony miała
nadzieję, że dzięki temu zbliżą się do siebie, że w końcu zwróci na nią
uwagę. Głos rozsądku podpowiadał jej, że to nierealne, przecież system
nie pozwoli im być razem, ale może dałoby się to jakoś obejść? Mogli być
kochankami, nie musieli mieć dzieci, cała ich czwórka byłaby wolna. Ta
myśl była bardzo egoistyczna, ale jej serce skutecznie tłumiło głos
rozsądku.
Iskierka nadziei sprawiła, że całkowicie zapomniała, po co tu tak naprawdę przybyli.
– Właściwie co się stało z twoją twarzą? – zapytała Olivia, widząc opuchniętą twarz brata.
– A co cię to obchodzi? – warknął.
– Zachowajcie nerwy na wodzy – uspokajał ich Levi.
Liv zastanawiało, jak to
możliwe, że był taki opanowany, przecież zawsze to on pierwszy zrzędził
i wszystkim pokazywał, jaki jest niezadowolony. Tym razem było inaczej –
dziewczyna nie wyczuwała w jego głosie irytacji, a jedynie nacisk,
który powodował, że nikt nie miał ochoty się mu sprzeciwiać.
Levi chciał załatwić tę
sprawę szybko, choć wiedział, że bez krzyków i awantury się nie
obejdzie, nieważne, jak bardzo się o to postara. Przeczesał włosy
palcami, zastanawiając się, od czego tak naprawdę powinien zacząć.
Loretta tu nie przyjdzie, jeżeli powie jej, o co chodzi – szybciej
dałaby się oskalpować, niż z własnej woli pokazała się swojemu
rodzeństwu... Jego wzrok spoczął na gotującej się tapioce. W ten sposób
na pewno ją wywabi.
– Twoja tapioka wykipiała! – zawołał w stronę swojego pokoju, a wszyscy oprócz Olivera spojrzeli na niego, jakby oszalał.
– O nie! – dało się
słyszeć damski głos z jednego z pomieszczeń. – Wiedziałam, że każesz mi
je nakarmić tylko po to, żeby zabić moją tapiokę! Poza tym, chyba z Pixi
nie jest już najlepiej.
Młoda dziewczyna
wparowała do salonu, trzymając na ręce niewielkiego, czarno-białego
szczura o troszkę wyliniałym futerku. Ubrana była w czarne legginsy i za
dużą męską, szarą koszulkę. Liv była wręcz pewna, że należała do
Leviego, ponieważ nieraz widziała ją u niego w zeszłe wakacje.
– Loretta?! – zawołała Gloria, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. – Co ty tutaj robisz?!
– Świnia! – krzyknęła
dziewczyna, rzucając Leviemu spojrzenie bardziej zrezygnowane, niż
wściekłe. – Okłamałeś mnie, moja tapioka się dopiero gotuje!
Gloria i Olivia zrobiły
wielkie oczy. Dziewczyna stojąca przed nimi tak po prostu ich
zignorowała, tak jakby widywała ich codziennie, a powód ich przybycia
był dla niej tak samo ważny, jak śnieg padający w Kanadzie. Holly była
blada jak ściana, nie mogąc uwierzyć, co się tam działo. Wszystko to
było dla niej chore, pozbawione sensu i przerażające. Żałowała, że
postanowiła podsłuchiwać te dwie kujonice.
Gilbert wyglądał na
niewzruszonego. Jedynie przewrócił oczami, słysząc ignorancję swojej
młodszej siostry. Nie spodziewał się innej reakcji z jej strony, zawsze
była wyszczekana i nie lubiła okazywać swoich obaw.
– Nie ignoruj mnie! –
krzyknęła Gloria. Była wściekła – nie widziały się tyle lat, a ona tak
po prostu udawała, że jej tu nie ma!
– Dobra, co oni tu robią? – zapytała zirytowana, wskazując na znajdującą się przed nią grupę nastolatków.
– Czas wszystko wyjaśnić, więc siadaj i nie pajacuj – rozkazał Levi , rzucając jej ostrzegawcze spojrzenie.
Dziewczyna przewróciła
oczami, ale wykonała jego polecenie, wiedząc, że niezależnie od tego, co
zrobi, i tak nie ucieknie od tej rozmowy, nieważne, jak bardzo by się
starała.
– Może mi ktoś to wszystko wyjaśnić? – zawołała Gloria z nieskrywaną paniką w głosie.
– O Jezu, mieszkam tu, wielkie mi halo – warknęła jej siostra, głaszcząc trzymane przez nią zwierzątko.
Levi był pewny, że za
niecałą minutę wyjdzie z siebie i stanie obok. Ta dziewczyna była
zbiorem tak wielu sprzeczności, że mało kto byłby w stanie z nią
wytrzymać. Z jednej strony była wyjątkowo dojrzała, stanowiąc autorytet
dla wielu rebeliantów, a z drugie jej dzisiejsze zachowanie sprawiało
wrażenie, jakby jej umysł zatrzymał się w wieku ośmiu lat.
– Levi, wyjaśnij mi to! –
krzyknęła nastolatka. – Powiedz, że to nieprawda, że znalazłeś ją,
próbowałeś odszukać, ale powiedz, że to nie jest prawda!
– To prawda – odparł bez chwili namysłu.
Gloria poczuła się,
jakby spadała w przepaść. Jej siostra była tak blisko, a zarazem tak
daleko, w domu osoby, którą znała, ufała i kochała. Czuła, jak jej serce
rozpada się na kawałki.
– Dlaczego? – wydusiła, starając się powstrzymać napływające do jej oczu łzy. – Dlaczego to zrobiłaś?
– Jeszcze się pytasz – mruknęła, rzucając jej spojrzenie mrożące krew w żyłach.
Olivię zmroziło.
Oczywiście Loretta mogła być wściekła na siostrę, ale to chyba nie był
powód, aby traktować ją w ten sposób – była podła. Właściwie to powinna
myśleć, że to Levi był podły, w końcu ukrywał ją przez tyle lat, ale jak
widać nie było to żadnym przymusem.
– Przestań zachowywać
się jak rozwydrzona księżniczka – fuknął na nią Gilbert. – Przecież
rodzice nie chcieli dla ciebie źle, robili to dla twojego dobra i
bezpieczeństwa.
– Obrońca uciśnionych się znalazł, lepiej pilnuj Holly, żeby ci większe rogi nie urosły – odparowała.
– Zastanawiam się, czy to ty nauczyłaś się być od Leviego taka wredna, czy odwrotnie – wtrącił się Oliver.
– Czy zamiast się
spierać, możemy od początku wyjaśnić sytuację i dowiedzieć się, po co
wszyscy tu jesteśmy? – Olivia postanowiła przerwać te słowne
przepychanki; głowa bolała ją od tego całego zamieszania, chciała, aby
ktoś rozjaśnił jej sytuację.
– Pod naszym osiedlem
wybudowany jest podziemny kompleks, który powstał jeszcze za czasów
wielkiej wojny – zaczął Levi. – Wszystkie jego wejścia są zasypane.
– Co to ma do rzeczy, do
cholery?! – krzyknęła Holly, cicho pociągając nosem; chciała już udać
się do domu i schować się pod swoim puchatym kocem, nie myśląc o
poczuciu winy.
– Moi rodzice postanowili to wykorzystać i założyli tu siedzibę rebeliantów – dokończył.
Wszyscy zamilkli. Olivia
wbiła wzrok w jakiś nieokreślony punkt znajdujący się przed nią.
Rebelia tuż pod jej domem – to chyba jeszcze bardziej szalone, niż
nieistniejąca siostra bliźniaczka jej przyjaciółki. Jej uczucia były
mieszane – z jednej strony odczuwała strach przed nieznanym, ale z
drugiej była coraz bardziej podekscytowana. Rewolucja może prowadzić do
wojny, co było przerażającą wizją, ale to mogło sprawić, że ludzie znowu
będą wolni, będą mogli sami decydować o swoim życiu, nikt nie ginąłby
niewinnie.
Gloria miała odmienne
zdanie na ten temat. Chciała być wolna, ale możliwość sprzeciwienia się
władzy była dla niej tak straszna i paraliżująca, że wolałaby o tym
wszystkim nie wiedzieć, aby nie czuła się odpowiedzialna za działanie
rewolucjonistów.
Holly była równie
przerażona, co Gloria. System nie był idealny, ale w pewien sposób
podobał się jej. Nie musiała podejmować ważnych decyzji: jako zawód
wybrano dla niej bycie dziennikarką, może nie była to jej wymarzona
praca, ale tak naprawdę nie potrafiła utożsamić się z żadnym zajęciem.
System zapewniał jej to, że nigdy nie będzie samotna, zawsze ktoś będzie
przy niej, przynajmniej ciałem, później mogłaby mieć dziecko, które
kochałoby ją bezwarunkowo, tak jak ona kochała swoją matkę
pracoholiczkę, która od własnej córki wolała tabelki w papierach z
księgowości.
Jedynie Gilbert i Oliver
nie byli zaskoczeni tą nowiną. Oliver dowiedział się o wszystkim już
jakiś czas temu, ale dlaczego jego przyjaciel był spokojny, stanowiło
dla niego zagadkę. Nikt poza nim się tym nie zainteresował, ponieważ
myśli innych krążyły w całkiem odmiennym kierunku.
Levi był niespokojny.
Milczenie to najgorsze co mogło się przydarzyć: nie wiadomo co dana
osoba myśli. Doskonale znał zdanie Gilberta i Olivera, z obydwoma
przecież rozmawiał na ten temat, nie wiedział jednak, co z żeńską
częścią grupy.
– Właściwie co my mamy z tym wspólnego? – zapytała Liv, przerywając ciszę.
– Żeby obalić władzę,
musi wypełnić się przepowiednia, wypowiedziana przez pierwszą królową –
tłumaczył Levi, nerwowo krążąc po pokoju. – Założyliśmy, że bliźniętami z
przepowiedni są Loretta i Gloria.
– Ja? – zdziwiła się
nastolatka, spoglądając to na Lorettę, to na Leviego z przerażeniem. –
Nawet nie ma takiej mowy, nie chcę brać w tym udziału, to jest
niebezpieczne!
– Nie martw się, poradzę
sobie bez twojej pomocy – rzuciła dumnie jej siostra, a Liv przeszło
przez myśl, że pierwszy raz spotyka osobę o gorszym charakterze, niż
Levi.
– Poza tym potrzebujemy ludzi do walki – dokończył chłopak, ignorując bliźniaczki.
– W takim razie wchodzę w to – odparła pewnie Liv.
Dziewczyna wiedziała, że
tak nagle podjęta decyzja jest lekkomyślna, przecież mogła prowadzić
spokojne życie, wierząc, że uda jej się pokochać Leviego, jednak iskra
nadziei w jej sercu sprawiła, że była gotowa postawić wszystko na jedną
kartę. Loretta uśmiechnęła się chytrze na jej słowa. Nie wiedziała, że
to właśnie ona będzie tak zdecydowana.
– Liv, co ty mówisz?! –
zawołała przerażona Gloria. – Nie możesz, a co jeżeli to wszystko się
nie uda, jeżeli wszystkich nas zabiją za spiskowanie, przecież wiesz,
ilu w ostatnim czasie rewolucjonistów osądzono?!
– Chcę być wolna! Chcę,
żeby moja rodzina, moje przyszłe dzieci, przyjaciele byli wolni, nie
chcę, żeby kobiety zachodzące w ciążę obawiały się najgorszego, mimo że
powinien być to najszczęśliwszy okres w ich życiu!
– Ja nie mam zamiaru
brać w tym udziału – warknęła Holly, zarzucając swoimi długimi blond
włosami – a teraz wybaczcie, ale idę do domu, mam dość tej zbiorowej
głupoty.
Dziewczyna chwyciła
torebkę i skierowała swoje kroki w stronę drzwi, jednak nim położyła
rękę na klamce, została gwałtownie pociągnięta za włosy, a następnie
powalona na ziemię. Poczuła przeszywającą ból głowy i zrobiło jej się
ciemno przed oczami, gdy jej czaszka z impetem uderzyła o podłogę.
Usłyszała pisk dziewczyn i cichy dźwięk przeładowywania pistoletu. Silna
dłoń chwyciła ją za szyję na wypadek, gdyby miała zamiar się ruszyć.
Powinna przewidzieć, że Levi nie pozwoli jej wyjść, nie myślała jednak,
że zrobi to w tak brutalny sposób.
– Co ty robisz?! – dało się słyszeć oburzony głos Gilberta.
– Nie masz zamiaru jej pomóc? – zapytał Oliver.
– Nie – odparł spokojnie Levi – ale jeżeli masz odwagę zabrać jej pistolet, to śmiało.
– Dołączysz do nas, albo
cię zabiję. – Lodowaty głos Loretty dotarł do uszu Holly. Jej dłoń
powoli zaciskała się na jej krtani, odcinając dopływ tlenu. – Nie mamy
pewności, że nikomu nic nie zdradzisz.
– Nie powiem ani słowa – wydusiła, próbując złapać oddech – przysięgam.
– Jakoś ci nie wierzę. – Holly poczuła, jak dziewczyna przykłada jej lufę do czoła, gotowa nacisnąć spust w każdej chwili.
– Levi, zrób coś! –
krzyknęła spanikowana Liv. Może i nie lubiła Holly, ale zdecydowanie nie
życzyła jej śmierci, zwłaszcza że na nią nie zasłużyła.
– Puść ją! – ostry głos Aleca Gallaghera rozniósł się po pomieszczeniu.
Mężczyzna stał w
drzwiach, mierząc ich wszystkim surowym spojrzeniem. Loretta posłuchała
go bez większych zastrzeżeń, choć wyraźnie nie była z tego zadowolona.
Zabezpieczyła broń i schowała ją za opaską uciskową na brzuchu, która
pod bluzką była niewidoczna. Levi zacisnął usta w wąską kreskę. Sytuacja
wymknęła się spod kontroli i mimo że to Loretta prawie zabiła Holly, to
on dostanie za to reprymendę, nie ona. Wujek ufał mu o wiele bardziej,
przez co zazwyczaj obarczał go winą za wyskoki młodej rebeliantki,
ponieważ uważał, że jako jeden z generałów powinien panować nad swoimi
podwładnymi. Levi nie miał ochoty tłumaczyć mu, że nad Lottą nie da się
zapanować, ponieważ dziewczyna nie słuchała nikogo oprócz Aleca
Gallaghera, którego decyzje uznawała za słuszne. Nic dziwnego, w końcu
to on miał największe doświadczenie militarne –
Mimo że w tych czasach
nie występowały wojny, zdarzały się bunty w Afryce i Australii. Młodzi
mężczyźni zgłaszali się na ochotnika i wybierali się na obcy kontynent,
aby stłumić zamieszki. Wujek Leviego okazał się świetnym taktykiem,
dzięki czemu szybko awansował na dowódcę kampanii, która pod jego wodzą
odniosła wiele zwycięstw.
Tym razem Levi nie czuł
się winny. Był gotowy poświęcić życie Holly, gdyby ta postanowiła od
nich odejść, w końcu nie miał pewności, że nie zdradzi ich położenia.
Władze prawdopodobnie, zamiast szukać wejścia zbombardowałyby okolice,
co doprowadziłoby do śmierci wielu niewinnych ludzi.
Mężczyzna pomógł wstać
zszokowanej Holly, która leżała skulona na podłodze, walcząc z atakiem
kaszlu. Dziewczyna była przerażona, ten dzień należał do najgorszych w
jej życiu – nie dość, że wszyscy jej nienawidzili, to jeszcze omal nie
została zastrzelona. Chciała, żeby to był koszmar, z którego wkrótce się
obudzi, niestety nic na to nie wskazywało. Zajęła miejsce koło
Gilberta, podchodząc do kanapy na drżących nogach. Chłopak pogładziła ją
po plecach w geście otuchy, lecz ona natychmiast strąciła jego rękę.
Nie mogła patrzeć, jak Gilbert wciąż pozostaje jej wierny i stara się ją
wspierać nawet po tym, co mu zrobiła. Z drugiej strony była na niego
wściekła – skoro jest po jej stronie to dlaczego jej nie pomógł?
– Mogę wiedzieć co tu się do jasnej cholery dzieje?! – zagrzmiał wujek Alec, łypiąc na nich groźnie.
Alec był przystojnym
mężczyzną w średnim wieku z ciemnobrązowymi włosami z widocznymi już
zakolami i przenikliwymi wąskimi oczami o wyjątkowo ciemnych tęczówkach,
które były prawie nie do odróżnienia od źrenic. Ubrany był w elegancki
popielaty garnitur oraz białą koszulę, której dwa górne guziki były
rozpięte.
– Nic – Levi i Loretta odpowiedzieli prawie równocześnie.
– Levi — mężczyzna skarcił swojego bratanka spojrzeniem – chcę natychmiast wiedzieć, o co tu chodzi.
– Chciałem ich we
wszystko wtajemniczyć – zaczął tłumaczyć, zastanawiając się, jak
odpowiednio dobrać słowa, aby jego wujek nie wybuchnął.
– Grożąc im?! – oburzył się mężczyzna.
– Sprawa wymknęła się trochę spod kontroli.
– Trochę?! – krzyknęła Holly. – Prawie zginęłam!
– Nie zrobilibyśmy ci
krzywdy – odparł. – Chcieliśmy cię przestraszyć. Jest ryzyko, że nas
wydasz, jeżeli nie pozwolisz sobie wszystkiego wytłumaczyć.
Loretta zakaszlała,
starając się ukryć śmiech. Levi kłamał jak z nut, byle tylko uspokoić
Aleca. Obydwoje nie mieli zamiaru z nim zadzierać i oszukiwanie go było
na porządku dziennym. Chodziło oczywiście o niewielkie kłamstewka, które
miały postawić ich w lepszym świetle. Żadne z nich nie chciało utracić
pełnionej funkcji wśród rebeliantów, którą Alec mógł im odebrać w każdej
chwili jako główny generał.
– Kazałem wam z tym
zaczekać – powiedział mężczyzna, spoglądając na dwójkę swoich
podopiecznych. – Usiądźmy na spokojnie i porozmawiajmy bez żadnych
nerwów, nikomu nie stanie się krzywda niezależnie od tego, jaką podejmie
decyzję.
Levi i Loretta wymienili zaniepokojone spojrzenia. Czyżby Alec oszalał?
* Bubble Tea - napój herbaciany z perełkami tapioki na dnie, najczęściej z dodatkiem mleka
**Latający cyrk Monty Pythona – komediowy serial telewizyjny tworzony przez grupę brytyjskich komików, Monty Python.
*** Fragment piosenki Christiny Aguilery Geni in a Bottle
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz