„Ta decyzja była podjęta dość lekkomyślnie, ale mimo to nie mam zamiaru zmieniać zdania."
~Liv
Wyjaśnił im wszystko od
samego początku. Natłok informacji sprawiał, że nie byli w stanie tego
przyswoić na tyle, aby jakkolwiek odpowiedzieć. Podziemny kompleks
będący schronieniem dla rebeliantów był jedynie wierzchołkiem góry
lodowej, którą zapewne była pięć razy większa niż ta, z którą zderzył
się słynny Titanic. Sam plan porwania pałacowej wyroczni, czy może
raczej przyszłej królowej Andromedy będącej potomkinią pierwszych
władców brzmiał jak opowieści szaleńca, jednak próba obalenia rządów jej
dwóch braci za pomocą usilnego spełnienia przepowiedni zakrawała o
absurd.
Patrzyli na niego, jakby
oszalał, jakby proponował im skok spadochronowy bez zabezpieczenia.
Właściwie to, co im zaoferował, było równie, a może nawet bardziej,
niebezpieczne, w końcu śmierć wynikająca z gwałtownego uderzenia o
podłoże była mniej bolesna i upokarzająca niż możliwość zawiśnięcia na
szafocie, aby powoli i boleśnie wyzionąć ducha na oczach wszystkich. Z
drugiej jednak strony istniał cień szansy, że gdyby ich zamierzenia
odniosły sukces, ogrzewaliby się w blasku chwały ciesząc się upragnioną
wolnością. Obie te wizje wydawały się równie realne, więc podjęcie
właściwej decyzji nie należało do zadań prostych.
Dwójka ze zgromadzonych
tam nastolatków patrzyła na Aleca z niemałym szokiem, ze zgoła innych
powodów. Wtajemniczanie osób postronnych w tak ważne dla nich plany było
skrajnie nieodpowiedzialne, jednak obydwoje nie tracili nadziei, że za
postępowaniem mężczyzny kryje się jakieś drugie dno. Loretta rzuciła
Leviemu zaniepokojone spojrzenie, lecz gdy ten nie zareagował, trąciła
go kolanem, na co on jedynie dyskretnie pokręcił głową. Doskonale
wiedziała, że sama wykonała dość niebezpieczne posunięcie,
wtajemniczając ich w samo istnienie ukrywającej się społeczności, nie
spodziewała się jednak, że ktoś starszy i o wiele bardziej doświadczony
wykaże się większą lekkomyślnością, czy jak ona wolała to nazywać,
skłonnością do ryzyka od niej.
– Ogólnie rzecz biorąc –
Gloria przerwała panującą od dłuższej chwili ciszę – mamy dołączyć do
rebelii nie mając tak naprawdę możliwości wyboru?
– Oczywiście, że macie
wybór – odpowiedział łagodnie Alec – jednak odpowiedź przecząca będzie
za sobą niosła dość nieprzyjemne konsekwencje.
Lotta zaczęła się
zastanawiać, jakie konsekwencje ma na myśli mężczyzna, skoro nie
pozwolić zrobić im fizycznej krzywdy, lecz nie miała zamiaru dać po
dobie poznać, że nie wie, do czego zmierza ta rozmowa. Levi, który jak
dotąd był równie zaniepokojony co młoda rebeliantka, odetchnął z ulgą,
domyślając się co jego wujek ma zamiar uczynić, choć nie podobało mu
się, w jakim kierunku to zmierza.
– Czyli inaczej ujmując, zabijecie nas – prychnęła Holly, której głos wciąż był odrobinę zachrypnięty.
– Śmierć zdrajców jest
korzystna dla ludzkości – mruknęła młoda rebeliantka, której uwagi nikt
nie usłyszał bądź postanowił nie komentować.
– Nie, wtedy wyczyścimy wam pamięć.
– W takim razie jeżeli
mam wybór, to nie mam zamiaru brać w tym udziału – oznajmiła dziewczyna,
wyraźnie uradowana, że może zakończyć tę bezsensowną dyskusję i już
nigdy nie wracać do tych jak mogło się zdawać utopijnych wizji.
– Chwileczkę to nie
takie proste – powstrzymał ją Alec. – Oczywiście możemy wymazać wam
pamięć, jeżeli nie macie zamiaru dołączyć to absolutnie logiczne, w
końcu odczuwacie strach przed nieznanym i przed tym, że możecie zostać
ukarani, za udział w zakazanych przedsięwzięciach, ale czy jesteście
gotowi na to, aby zapomnieć o sobie nawzajem?
Holly, Liv, Gloria,
Gilbert i Oliver spojrzeli na Gallaghera z zaskoczeniem. Czy istniało
jakieś logiczne wytłumaczenie, dlaczego mieliby zapominać aż tak wiele?
– Dlaczego? – zapytała Liv, która po wyjaśnieniach mężczyzny zaczynała żałować, że ostatnimi czasy był zbyt dociekliwa.
– Cóż, jeżeli, któreś z
was się zdecyduje a z tego, co wiem to ty sama zadeklarowałaś już swoje
dołączenie do nas to inni nie mogą zacząć się czegokolwiek domyślać
inaczej traci to sens.
– Przecież Levi ukrywał
to wszystko od lat – oburzyła się Gloria – poradził sobie jako dziecko,
więc dlaczego my mielibyśmy nie dać sobie rady?
– Może dlatego, że ja tu
mieszkam, a wy musielibyście tu przychodzić – odparł chłopak. – Pomyśl,
praktycznie nigdy nie przychodziliście do mojego domu, więc nagły
wzrost liczby waszych odwiedzin wzbudziłby pewne zainteresowanie. Biorąc
pod uwagę pesymistyczny scenariusz, jedno z was zacząłby węszyć, a to
oczywiście mija się z celem.
– A nagła utrata pamięci nie jest podejrzana?
– Zapewne stwierdzono by
wtedy jakieś zaburzenia i wysłano na sesję do niekompetentnego
terapeuty, który bardziej użalałby się nad sobą niż nad wami –
skwitowała Lotta. – Ostatecznie zostalibyście wywiezieni do jakiegoś
ośrodka dla psychicznie chorych.
– Nie brzmi to przekonującą – mruknął Oliver.
– To ma być korzystne dla nas, a nie dla was – prychnęła.
– Nie ma się nad czym zastanawiać – powiedział stanowczo Gilbert, spoglądając porozumiewawczo na Leviego. – Ja w to wchodzę.
Alec uśmiechnął się
wyraźnie zadowolony z podjętej przez chłopaka decyzji, jednak nic nie
powiedział. Pozostała czwórka pogrążyła się w swoich rozmyślaniach.
Holly przestała być pewna swojego wyboru, z resztą tak samo, jak Liv.
Choć z żadną z osób znajdujących się w salonie Gallagherów nie łączyła
zbyt głęboka relacja, nie licząc jej nieodwzajemnionej miłości względem
Olivera, to nie chciała o nich zapominać, w końcu bez nich zostałaby
całkiem sama. Doskonale wiedziała, że trzymają się z nią tylko ze
względu na ich przyszłe spowinowacenie, ale o wiele bardziej wolała to,
niż samotność, której tak przeraźliwie się obwiała. Czy wątpliwa
bliskość innych osób mogłaby być wystarczającym argumentem, aby na szali
postawić własne życie? Dla Holly jednak samotność był równoznaczna z
wegetacją. Może i jej powody dołączenia do rebeliantów byłyby błahe i
nic nie znaczące, ale i tak nikogo to nie obchodziło.
Liv czuła, że krew
odpływa jej z twarzy, serce biło zdecydowanie szybciej, niż powinno, a
po głowie krążyła tylko myśl o tym, że wyskoczyła przed szereg. Heroizm
całej idei zaćmił jej umysł na tyle, że realia takiej sytuacji
całkowicie do niej nie docierały. Nie myślała, że takie przedsięwzięcia
niosą za sobą konsekwencje w postaci śmierci niewinnych, do których ona
również mogła należeć. Uważała, że byłaby w stanie zaryzykować, pomóc w
realizacji szalonego planu i przyczynić się do zmian w systemie, ale w
głębi serca czuła, że ogarnia ją strach, nad którym nie potrafiła
zapanować. Z drugiej strony nie chciała zapominać o swoich
przyjaciołach, a zwłaszcza o Gilbercie, w końcu to dla niego była gotowa
podjąć działanie, aby mogli być razem, co prawda jak dotąd nic ich nie
łączyło, ale Liv nie dopuszczała do siebie myśli, że po tak wielkich
zmianach tak by pozostało. Wiedziała, że bez podjęcia ryzyka nic nie
osiągnie i całą sobą czuła, że chce mieć w tym swój udział, udowodnić,
że jej ideały to nie głupie mrzonki i marzenia. Rewolucja odbędzie się
tak czy tak, niezależnie od niej, lecz lęk przed możliwością śmierci w
tak młodym wieku, że nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa.
Dziewczyna spojrzała na
pozostałych. Gloria wyglądała na równie skonsternowaną co ona, natomiast
z twarzy Olivera nie dało się wyczytać nic. Nie zaskoczyło jej to,
nigdy nie potrafiła stwierdzić, co chodzi po głowie jej bratu, był
niezwykle skryty dlatego, choć mieszkali pod jednym dachem Liv nie miała
pojęcia co chłopak robi w wolnym czasie. Chciała, aby ktoś pomógł jej w
podjęciu decyzji, ale niestety teraz musiała się z tym zmierzyć całkiem
sama.
– Niech będzie – zgodziła się Holly – wchodzę w to, ale mam nadzieję, że nie będę zajmowała się brudną robotą.
– Na pewno coś się dla ciebie znajdzie – odparł spokojnie mężczyzna.
– Ja też w to wchodzę –
oznajmił Oliver, co wywołało u Liv niemałe zaskoczenie. Była pewna, że
chłopak odmówi, w końcu nigdy nie lubił się w nic angażować, ale
najwyraźniej nie znała go nawet w najmniejszym stopniu.
– A co z tobą Gloria? – zapytał Levi – wszyscy już podjęli decyzję.
Olivia poczuła się
odrobinę urażona faktem, że nie zapytał jej o zdanie, ale najwyraźniej
jej milczenie zostało uznane za podtrzymanie swojej deklaracji.
– Dobrze – rzekła po
chwili – ale chcę, aby nasi rodzice zostali w to wtajemniczeni.
Właściwie, dlaczego tego nie zrobiono, przecież wiadomo, że nie będą
stanowili żadnego zagrożenia.
– Bo ja się nie
zgodziłam – warknęła Loretta, przestając głaskać szczura, który smacznie
spał na jej kolanach. – Nie są tutaj potrzebni.
– Jak możesz być taka
okrutna?! – oburzyła się jej siostra, zaciskając dłonie w pięści. –
Ryzykowali tak wiele, żebyś mogła w ogóle żyć!
– A potem rzucali monetom, gdy wybierali, kto zasługuje na lepsze standardy życiowe!
– Jesteś krnąbrna i niewdzięczna!
– Możecie robić, co
sobie tylko życzycie, ale ja w tym nie wezmę udziału – oznajmiła
chłodno, a następnie bez słowa opuściła salon.
Gloria przez chwilę
patrzyła na drzwi, przez które przeszła jej siostra, była wściekła i
rozczarowana jej postępowaniem. Wiele razy rozmyślała o tym, co by się
stało, gdyby znowu mogły się spotkać, marzyły o tym, że wszyscy znowu
będą razem, a ich matka nie będzie już zdołowana i pogrążona w smutku.
Choć w głębi serca wiedziała, że Loretta ma prawo mieć inne zdanie niż
ona to czuła do niej ogromny żal.
– Daj jej trochę czasu –
powiedział spokojnie Alec, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Musi to
przemyśleć, przyjdźcie na niedzielny obiad, wtedy zdradzę wam wszystkie
niezbędne szczegóły.
– Myślałem, że to już wszystko – wtrącił się Oliver.
– Oh nie – odparł
mężczyzna – musimy jeszcze pomówić o wielu istotnych szczegółach, ale na
pewno nie będą to informacje bardziej szokujące niż te dzisiejsze.
Teraz będzie najlepiej, jeżeli wrócicie do domu.
Wszyscy przybysze mniej
lub bardziej oszołomieni sytuacją ruszyli w stronę drzwi. Holly bez
pożegnania opuściła dom i czym prędzej pobiegła w stronę przystanku
autobusowego, nie dając po sobie poznać, że cokolwiek się tutaj
wydarzyło, tak jakby w momencie przekroczenia progu zapomniała o
wszystkim. Gloria z rezygnacją poczłapała do wyjścia, Liv uśmiechnęła
się do niej pokrzepiająco, ale ona nie odwzajemniła gestu.
– Oliver mógłbyś odprowadzić Glorie? – zapytał Gilbert. – Jakby rodzice pytali co się stało, to spróbuj coś wymyślić.
– Mogę poradzić sobie sama – odburknęła dziewczyna z nieskrywaną urazą, ale nie zrobiła nic, aby temu zapobiec.
Oliver i Liv podążyli za
dziewczyną, która po wlokła się w stronę własnego domu. Gil odprowadził
ich wszystkich wzrokiem, samemu nie ruszając się z miejsca, a gdy
wszyscy opuścili pomieszczenie, odetchnął z ulgą.
– Myślałem, że to będzie trudniejsze – westchnął, odchylając głowę.
– Biorąc pod uwagę ilość
kłamstw, było to nieuniknione – odparł Alec, ruszając w stronę barku. –
Nie myślałem, że będziesz chciał się przyczynić do tej manipulacji.
– Wiem, że to było konieczne, ale wydaje mi się, że plan był trochę inny.
– Oczywiście, że tak –
prychnął Levi – ty i Gloria byliście nam niezbędni, a reszta nie miała
zbyt dużego znaczenia, ale twoja druga siostra postanowiła pokrzyżować
nam plany.
– Uważasz, że to wszystko zaplanowała? – wtrącił się starszy Gallagher, nalewając do szklanki odrobinę szkockiej.
– Może nie wszystko, ale na pewno sporą część – odparł, wstając z kanapy. – Kiedyś te krętactwa wyjdą jej bokiem.
– Jesteś zły, bo wciągnęła w to Liv – zauważył Gilbert. – Przecież ty też nie mówisz jej wszystkiego.
– Oh tak – zaśmiał się Alec – wasze kłamstwa sprawiają, że czasem się zastanawiam, czy na pewno gracie w jednej drużynie.
– Oczywiście, że tak! – oburzył się chłopak. – Po prostu...
Levi zawiesił głos, zastanawiając się, jak powinien z tego wybrnąć, jednak żaden dobry argument nie przychodził mu do głowy.
– Pójdę z nią porozmawiać – dodał po chwili i czym prędzej opuścił pokój.
– Czarno widzę tę rewolucję – westchnął Gilbert.
– Nie bądź takim czarnowidzem chłopcze, jesteśmy zdecydowanie bardziej zorganizowani, niż ci się wydaje.
***
Loretta niczym burza
wpadła do pokoju Leviego i ze złością kopnęła w krzesło stojące przy
biurku, co okazało się złym pomysłem. Dziewczyna jęknęła i zabrała się
za rozmasowywanie obolałej stopy. Pixie, którą trzymała w dłoniach
pozostawała spokojna, choć co jakiś czas rozglądała się, najwyraźniej
czując, że jej właścicielka jest niespokojna. Lotta ostrożnie włożyła ją
do klatki i wróciła do własnej sypialni, gdzie od razu usiadła na łóżku
opierając plecy o dużą puchatą poduszkę. Ogarniała ją wściekłość, nie
chciała, żeby sytuacja tak się potoczyła, była pewna, że Gloria przez
wzgląd na dawne czasy zgodzi się do nich dołączyć, nie stawiając żadnych
warunków. Najwyraźniej jej siostra zmieniła się bardziej, niż mogła
tego przypuszczać, były bliźniaczkami, więc powinna coś wyczuć, przecież
czytała tyle książek o rodzeństwie, które doskonale wiedziało co drugie
myśli w danej chwili. Przecież Fred i George z serii książek o Harrym
Potterze potrafili nawet mówić równocześnie, a Cheryl i Jason
Blossomowie z serialu Riverdale rozumieli się bez słów! Najwyraźniej
zakazali rozpowszechniania tych dzieł nie tylko ze względu na szkodliwy
wpływ na społeczeństwo, ale również ze względu na rozpowszechnianie
wyssanych z palca mitów.
Wszyscy inni postąpili
według jej planu, poza rodzeństwem, żadnego z nich nie znała zbyt
dobrze, a odpowiednie wnioski wyciągnęła jedynie na podstawie opowieści
Leviego, choć w szkole kreował się na mruka, który nie ma ochoty z nikim
rozmawiać, w domu była niezwykle rozmowny. Lotte nie chciała widzieć
się ze swoimi rodzicami, czuła do nich żal, choć wiedziała, że nie miała
ku temu powodów. Alice i Conrad chcieli dobrze, Gloria dostała lepsze
życie, bo urodziła się pierwsza, ale mimo to dziewczyna nie potrafiła
się z tym pogodzić. Dopiero gdy uciekła, poczuła co to prawdziwe życie,
jak to jest mieć rówieśników, z którymi można się bawić podczas przerw
między lekcjami, jak to jest spotkać kogoś, kto cię rozumie, jak to jest
zakochać się bez wzajemności. Gallagherowie wprowadzili ją do podziemi,
gdzie dzieciaki takie jak Loretta starały się prowadzić normalne życie.
Nie powinna mieć żalu do
rodziców o to, że oni nie byli w stanie jej tego dać, przecież nic nie
wiedzieli o takim przedsięwzięciu, ale czuła w sercu ukłucie żalu za
każdym razem, gdy wspominała lata, gdy musiała udawać Glorie. Jako
dziecko nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak jest, czemu to jej
istnienie społeczeństwo uznawało za niebezpieczne. Ciężko wyjaśnić
pięciolatce, z jakiego powodu ona nie może wyjść z domu, mieć przyjaciół
i być po prostu sobą, a jej bliźniaczka starsza zaledwie o parę minut
może.
Wspomnień z tych czasów
nie dało się wymazać, czy najzwyczajniej w świecie zapomnieć, odrzucić w
niepamięć i iść do przodu. Loretta nigdy tego nie okazywała, zawsze
parła do przodu, chcąc udowodnić, że przeszłość nie miała znaczenia i
liczy się tylko teraźniejszość, którą rewolucjoniści mogą zmienić i
przyszłość, która stoi przed nimi otworem. Zazwyczaj to działało, gdy
była wśród ludzi i mogła zając umysł ważniejszymi sprawami niż
wspomnienia, przeszłość jednak wciąż nawiedzała ja w snach. To były jej
najgorsze koszmary, które nie dawały jej spokoju, natłok myśli, który
dopadał ją podczas długich bezsennych nocy. Tylko Levi wiedział, że
dawne życie wciąż za nią podąża niczym cień i nie opuszcza, lecz nigdy o
tym nie rozmawiali. Zawsze bała się, że gdy wypowie swoje obawy na
głos, staną się rzeczywistością.
Myśl o tym, że Gloria
chce opowiedzieć wszystko rodzicom, początkowo napełniła ją złością,
która niemal natychmiast przerodził się w paraliżujący strach. Uciekła z
pokoju, zanim dyskusja rozkręciła się na dobre, łatwiej było udawać
obrażoną księżniczkę, niż przyznać się do swych obaw. Dziewczyna
odgarnęła włosy z twarzy i wbiła wzrok w podłogę, a myśli krążyły tylko
wokół jednego. Jej serce biło tak szybko, że miała wrażenie, że za
chwilę wyskoczy z piersi, a do oczu cisnęły się łzy.
– Mogę wejść? – zapytał Levi, otwierając drzwi.
- Jak musisz – odparła, nie podnosząc wzroku.
Chłopak wszedł do pokoju
i usiadł na łóżku tuż koło niej. Przez chwilę milczał, nie wiedząc jak
rozpocząć rozmowę i jedynie położył dłoń na jej dłoni.
– Boisz się? – zapytał po chwili.
Dziewczyna nie powiedział nic, jedynie powoli pokiwała głową.
– Wiesz, że musimy o tym pogadać?
– Nie mogę – odparła.
Dopóki te niepokojące
myśli pozostawały w jej głowie, wciąż była w stanie powstrzymać łzy
piekące ją w oczy, jednak wiedziała, że gdy tylko wypowie swoje obawy na
głos, nie będzie w stanie powstrzymać się od płaczu.
- Powinnaś kiedyś porozmawiać z rodzicami, nie możesz wiecznie się przed nimi ukrywać – Levi pozostawał nieugięty.
– Nie chcę się z nimi spotkać – powiedziała cicho. – Oni...
– Tęsknią za tobą –
dokończył za nią, wiedząc, że Lotta chciała powiedzieć całkowicie co
innego. – Teraz boją się tak samo, jak ty, martwią się o swoją córkę.
– Nie rozumiesz tego – prychnęła.
– A co tu jest do
rozumienia? – zapytał – Gloria jest nam potrzebna, a twoi rodzice mają
prawo, wiedzieć co się dzieje zwłaszcza, że sytuacja dotyczy ich
bezpośrednio.
– A co jeżeli każą mi
wrócić do domu?! – wybuchnęła, nie potrafiąc dłużej tłamsić swojego
strachu. – Co, jeżeli znowu będzie tak samo, jeżeli znowu będę uwięziona
we własnym domu i nie będę dla nikogo istnieć! Będzie tylko Gloria, nie
będzie Loretty Knight, bo nigdy się nie narodziła!
Zanim Levi zdążył coś
odpowiedzieć, dziewczyna zalała się łzami. Objął ją, a ona nie
oponowała. Przez dłuższą chwilę nie mogła przestać płakać, a gdy już jej
się to udało, wciąż przez jakiś czas nie mogła uspokoić oddechu.
– Nigdy nie byłaś i nie
będziesz Glorią – powiedział, delikatnie odsuwając ją od siebie, aby
spojrzeć jej w oczy. – Dla mnie zawsze będziesz Lorettą Knight i nic
tego nie zmieni.
Dziewczyna ponownie
wtuliła się w jego tors i zalała się łzami, lecz tym razem były to łzy
ulgi. Przynajmniej dla niego, nigdy nie zniknie i tylko to się liczyło.